incognitor
/ 194.106.193.* / 2010-10-28 11:54
Nie jestem za dokładaniem singlom (bo i dlaczego), ale jak widać narz (nie)rząd znów sięga do kieszeni tych, którym najtrudniej się obronić. Jak widać tzw. minister finansów poszedł drogą najłatwiejszą i opodatkowuje tych, od których ściągnąć podatki najłatwiej, Co więcej, rodzinie z dziećmi trudniej jest wyjechać z kraju i przestać płacić tu podatki (choć bardzo się nad tym zastanawiam, tym bardziej, że mógłbym pracować w tej samej firmie i tym samym zawodzie...).
O cięciu wydatków mówi się natomiast mało, albo nic, na dodatek nadal produkuje się bezsensowne ustawy, których obsługa pochłonie kolejne pieniądze. Złotą zasadą liberalizmu (a nasz nie-rząd szedł do władzy jako ekipa liberalna) jest istnienie jak najmniejszej ilości, tylko potrzebnych regulacji. Takie regulacje łatwiej utrzymywać i obsługiwać, oraz łatwiej zapewnić ich przestrzeganie.
Tymczasem, niejaki "liberał" Lewandowski wymyśla dodatkową daninę na Związek Socjalistycznych Republik Europejskich. Bajania o likwidacji KRUS'u możemy sobie wsadzić w buty, rokrocznie wartość budżetu rośnie, podobnie zresztą jak ilość zatrudnionych urzędasów. PO (teraz Palikot żeni nam ten sam kit), mówiło o zmniejszeniu liczebności sejmu i likwidacji senatu - i co? I g...no. Likwidacja senatu i wywalenie 360 posłów to tylko pozornie mała oszczędność (kilkaset milionów rocznie), prawdziwa korzyść, to fakt, że te szkodniki będą mniej psuć prawo.
Na koniec - rozumiem, że zwiększone obciążenia w mały sposób zastymulują (za Keynes'em - od strony budżetu państwa) gospodarkę, natomiast stworzą presję na zmniejszenie popytu po stronie sektora prywatnego. To oczywiście musi mieć negatywne przełożenie na dynamikę PKB. Ja wiem - budżet i implikacje eksplozji zadłużenia są bardzo, bardzo poważne, ale jakoś rok temu tzw. minister Rostowski o tym nie myślał. Boli to tym bardziej, że kryzys był świetnym pretekstem dla niepopularnych, a potrzebnych reform.