"Spece" od finansów podpisani pod artykułem (Money.pl) napisali, że "oszczędności inwestorów zmalały o 3 biliony (tak, biliony) dolarów". Inni określają to, że z chińskiej giełdy "wyparowała" taka kwota pieniędzy. Otóż nie jest to prawda. Z żadnej giełdy nigdy w czasie tzw. krachu nie zniknęła żadna kasa - zmieniła tylko właściciela. Wytłumaczmy to, jak to się mówi łopatologicznie - gracz B czy to za własne oszczędności czy też za kasę z kredytu (niedawno spotkałem się z informacją, że w Chinach ostatnio otwarto ok. 200 mln. nowych rachunków inwestycyjnych) kupił na tzw. "górce" od gracza A
akcje za np. 1 mln. juanów, które ten kupił je np. rok temu za 100 000 juanów. Czyli gracz A jest jak to się popularnie mówi 900 000 juanów do przodu (pomijając podatek i opłatę za sprzedaż akcji biuru maklerskiemu). Gracz B w czasie krachu został z akcjami o aktualnej wartości np. 500 000 juanów i jeśli kupił je na kredyt to z kredytem do spłacenia. Kasa nigdzie nie zniknęła ma ją gracz A (!!!). Co ciekawe gdyby na giełdzie pojawił się gracz C z jeszcze większą kasą niż gracz B i odkupił od niego te
akcje za 2 mln. juanów to gracz B byłby "do przodu" 900 000 juanów a gracz C miałby
akcje warte teraz 500 000 juanów i byłby teoretycznie stratny 1,5 mln. juanów (lub z kredytem do spłacenia). Tak więc z giełd nigdy i nigdzie nie znika kasa. Działają one na zasadzie tzw. łańcuszka św. Antoniego. Chciwość jednych wobec drugich powoduję, że kasa zmienia właściciela a nigdzie nie wyparowuje i nie jest tak jak napisał Money.pl, że "oszczędności inwestorów zmalały o 3 biliony (tak, biliony) dolarów". Nic nie zmalało - zmieniło tylko właściciela. Tak działają wszystkie giełdy od ich zarania i tak będą działać do końca ich