Za dwa lata mieszkania będa tanie, jak bułki na śniadanie. Deweloperzy obniżą ceny, prędzej, czy później, ale obniżą. Wielu klientów ma czas, deweloperzy nie mają czasu. Wstrzymywanie inwestycji pogrąży deweloperów na tyle, że nie wyjdą z tego cało bez pomocy inwestorów zewnętrznych. Inwestorów zewnętrznych nie znajdą, bo nikt nie będzie chciał finansować strat branży nie mając żadnych gwarancji, że osiągnie zysk. A pustostany będą stały i niszczały. Za kilka lat nikt ich nie będzie chciał kupić w takim stanie, w jakim wtedy będą. Deweloper będzie musiał płacić za ogrzewanie i remonty bieżące kilku kilometrów kwadratowych z własnej kieszeni. Akcjonariuszy to wkurzy i
akcje dewelopera będą warte mniej, niż papier, na którym je wydrukowano. W międzyczasie ludzie zawiążą spółdzielnie i wybudują osiedla w cenach, które są w zasięgu wielu potencjalnych średnio zamożnych klientów. Wtedy deweloperowi bank wyśle wezwanie do zapłaty z adnotacją, że wezwanie wysyła tylko raz. I deweloper dowie się, jak to jest mieć "kredyt na 40lat, którego rata wynosi 5000zł miesięcznie".