yhy123
/ 95.49.87.* / 2011-04-01 14:54
- Prawa fizyki i logika działają niezależnie od kwestii politycznych – uważa profesor Mirosław Dakowski. Jego obliczenia obalają wersję MAK i jego tezy, że Smolenska katastrofa była wynikiem błędu pilotów.
Profesor Mirosław Dakowski przeanalizował dostępne w internecie zdjęcia wykonane wkrótce po katastrofie. Skorzystał też z oficjalnych danych technicznych dotyczących modelu samolotu Tu-154M. – W sytuacji, gdy szczegółowa wiedza o parametrach końca lotu Tu-154M jest zarezerwowana wyłącznie dla strony rosyjskiej, wszystkie rejestratory tych danych są zagarnięte przez stronę podejrzaną, nawet oryginał tzw. trzeciej skrzynki został im przekazany, nam pozostaje potężna broń – korzystanie z niezmiennych i nie dających się zafałszować praw logiki oraz praw natury, czyli “praw zachowania” fizyki – mówił Dakowski. - Nie wystarczą one do zrozumienia, co się tam stało. Pozwalają jednak wykluczyć wersje antyfizyczne, antylogiczne.
Dowód pierwszy: brzoza
Pierwszym tropem są zdjęcia brzozy, o którą samolot miał uderzyć skrzydłem w krótką chwilę przed katastrofą. – Jeśli ta brzoza została zupełnie obcięta przez prawie poziomo lecący przedmiot, to z analizy zdjęcia wnioskujemy, iż przekaz pędu był na tyle niewielki, że korona nie odleciała na pewną odległość “w przód”, lecz spadła tuż koło swego pnia w kierunku prostopadłym do hipotetycznego lotu płatowca – wyjaśniał profesor. - Przypomina to więc cięcie szablą. W takim przypadku niemożliwe jest równoczesne urwanie paru metrów skrzydła przez tak małą zmianę pędu, który miałby mieć wielkie działanie destrukcyjne.
Zdaniem Dakowskiego, ważną przesłanką jest również drzazga na brzozie, która wskazywać może na późniejsze odłamanie się korony drzewa. Ten ślad wskazuje na to, że tupolew nie zahaczył o brzozę, lecz bardzo lekko i delikatnie musnął ją końcówką skrzydła. Ta wersja wyklucza uszkodzenie tak duże, aby urwało się kilka metrów skrzydła, co sugeruje MAK. Wyliczenia profesora Dakowskiego przeczą więc wersji o tym, jakoby tupolew stracił sterowność i odwrócił się na grzbiet wskutek uderzenia skrzydłem o brzozę.
Co więcej: jeśli przyjąć, że w ostatnich sekundach lotu kapitan Arkadiusz Protasiuk zwiększył do maksimum ciąg silników, aby osiągnąć maksymalną moc, zaowocowało to ogromnym pędem powietrza. – Prąd powietrza o sile huraganu powinien porwać koronę ze sobą, w kierunku hipotetycznego lotu samolotu – mówi profesor Dakowski[1]. Korona spadała jednak pionowo w dół, co dowodzi, że nie została porwana wiatrem wytworzonym przez ciąg. Z tego z kolei wynika, że nieprawdziwa jest wersja, jakoby w ostatnich sekundach, samolot leciał na pełnym ciągu[2].
Dowód drugi: śmieci
Na zdjęciu widać, że obok brzozy leżą bezładnie porozrzucane śmieci. Brakuje na nich śladów skutków pędu powietrza spowodowanego przez samolot, który wg MAK leciał na wysokości paru metrów nad ziemią. Pęd powietrza musiałby doprowadzić do tego, że worki ze śmieciami i pojedyncze odpady zostałyby porozrzucane na dużą odległość. Nic takiego się nie wydarzyło. Co więcej: - Gdyby dodatkowo uwzględnić, co niektórzy analitycy zakładają, możliwość lub nawet konieczność podnoszenia samolotu po uderzeniu o brzozę przez pełen ciąg silników, to byłyby dodatkowo widoczne ogromne efekty gorących gazów emitowanych w dół z silników na otoczenie widoczne na zdjęciu – mówił prokuratorom profesor Dakowski. Tymczasem nawet worki ze śmieciami i same śmieci są i były w spoczynku. Na zdjęciach nie ma żadnych zaburzeń spowodowanych dwoma powyższymi czynnikami.
Dowód trzeci: wybuch
Kolejnym śladem jest widoczny na zdjęciach wygląd wraku tupolewa. Z praw fizyki wynika, że po uderzeniu o ziemię dochodzi do zgniecenia kadłuba. Z podobnymi sytuacjami mamy do czynienia, kiedy dochodzi do wypadku samochodowego. Wówczas część samochodu również ulega zgnieceniu. Tak samo jest w przypadku samolotu. Uderzenie o ziemię z ogromną siłą sprawia, że kadłub ulega zgnieceniu. Aby przy uderzeniu samolotu o ziemię kadłub mógł wybuchnąć, w środku musi dojść do pożaru albo wybuchu [3]. Dopiero w takim przypadku kadłub rozrywany jest na dziesiątki tysięcy części. Zdjęcia z katastrofy smoleńskiej stanowią zagadkę [4]. Widać na nich, że kadłub samolotu faktycznie się rozleciał, a nie uległ zgnieceniu. – Moja analiza niektórych z licznych przecież w Polsce zbiorów szczątków Tu-154M wskazuje, że części z duralu nie zostały zgniecione, lecz rozerwane – mówił Dakowski. - Konieczne jest sprawdzenie tego twierdzenia w laboratoriach specjalistycznych, np. Wydziału Mechaniki Politechniki Warszawskiej. Mam nadzieję, że Prokuratura Wojskowa takie pytania zadała i odpowiedzi uzyskała. Jeśli zostanie potwierdzone rozerwanie, to wybuch przestanie być hipotezą, stanie się oczywistością.
To nie jedyny dowód w sprawie. Profesor Dakowski zwrócił również uwagę prokuratorów na zdjęcia, na których widać, że dolna cz