abc
/ 85.221.131.* / 2006-03-19 13:30
Po pierwsze, to nie 15 a 14% (1/7 tygodnia, to 14,28%).
Po drugie - pozostaną czynne małe sklepy i stacje benzynowe, które prawdopodbnie w niedziele zwiększą swoje obroty, a to będzie oznaczać, że u nich zatrudnienie powinno wzrosnąć.
Po trzecie - wielkie sklepy osiągane przychody w niedziele będą chciały uzyskać w inne dni tygodnia, a to prawdopodobnie oznaczać będzie, że np. w czwartki, piątki i soboty sklepy będą dłużej otwarte (np. zamiast do 20:00 - do 22:00 - czyli sumując - 6 godzin, a to jest połowa niedzieli..).. W rezultacie z tych 14% kilka procent znajdzie pracę w innych placówkach, kolejne kilka procent będzie pracować w czwartki, piątki i soboty do późnego wieczora i w rezultacie zapowiadana redukcja ilości pracowników nie wyniosą więcej, niż 5%, a to też nie jest aż takie pewne, bo może się okazać, że w soboty będzie konieczna większa większa ilość pracowników, niż dotychczas - czyli alarm może być fałszywy....
Po czwarte: wielkim sieciom handlowym nie chodzi o zwolnienia, tylko o to, że część pieniędzy, która jest zostawiana u nich w niedziele - będzie teraz zostawiana na stacjach benzynowych i w małych sklepikach. A że argument o zwolnieniach jest bardzo chwytliwy, to już jest ich marketing i lobbing.