Lexarion
/ 88.156.226.* / 2016-04-19 04:19
Nie pojmuję ludzi, którzy patrząc na wykresy próbują ogarnąć skomplikowany temat nauczania w Polsce. Wiem, że chodzi o to, aby z Polaków zrobić tanią siłę roboczą. Sukcesywne wyniszczenie kadry nauczycielskiej, która ciągnie już tylko na doborze negatywnym ma to umożliwić. Powoli zacznie brakować kogokolwiek do tej pracy.
Z jednej strony, oderwani od rzeczywistości rodzice, którzy wierzą w bajki o świętości ich pociech. Młodzież nie można nazwać "ciężką" - oni są po prostu tragiczni. Rodzice wymagają, aby szkoła wychowywała ich dzieci, a nauczyciele boją się: dyscyplinarki bądź nagany za zbyt surowe potraktowanie dziecka. Samego dziecka, które czując się całkowicie bezkarne, wpada na coraz to ciekawsze pomysły. Pokłosie idiotycznego przekonania, że dzieci należy wychowywać bezstresowo, bo to niby prowadzi do wynaturzeń. To może zamiast wyszukiwać coraz to nowe określenia dla lenistwa i chamstwa, zwyczajnie zaczniemy wychowywać dzieciaki? Nie! Bo na to nikt nie ma czasu.
Ale rodzice nadal mają wymagania… I tu mała propozycja, poprowadźcie sami klasę 15 osób, nie wspominając o 30. Spróbujcie ogarnąć te wyciszone i zdyscyplinowane potworki. I później komentujcie umiejętności nauczyciela. Owszem, nie każdy się nadaje do tego zawodu. Dalece nie każdy potrafi się opanować i znaleźć jakieś dojście do dzieciaków. Ale to nie oznacza, że jest to prosta praca za duże pieniądze. Nauczyciel nie kończy pracy wychodząc ze szkoły. Przygotować się do zajęć, sprawdzić klasówki, zeszyty ćwiczeń, wypracowania etc. Niewiele pozostaje tego czasu na korepetycje, a kiedy ma taki nauczyciel jeść, spać, i żyć wraz ze swoją rodziną?