mala Mi
/ 178.42.105.* / 2016-01-01 22:15
Nie sądzę, aby to mogło być zgodne z prawem, aby pierwsze damy dostawały wynagrodzenie. Nie jest ona politykiem, na którego społeczeństwo głosowało. Jakby utworzyć specjalne dla niej stanowisko pracy, to podchodziłoby to pod nepotyzm. Pierwsza dama finansowo tak czy siak jest na pozycji wygranej, a nie przegranej. Ma prawo kontynuować karierę zawodową, a jeśli zdecyduje się zrezygnować z całego etatu, to może do niej wrócić po 5 latach kadencji, góra po dwóch kadencjach. Jak chodzi o emeryturę, to na przegranej pozycji nie jest. W polskim systemie prawnym w przypadku śmierci męża należy jej się znaczna część emerytury po nim. Pracuje charytatywnie tak jak wszystkie jej poprzedniczki. Jako osoba, która sama godzi pracę zawodową z charytatywną nie rozumiem dlaczego ktoś na wyższych szczeblach miałby za takową dostawać wynagrodzenie. Sama byłabym w siódmym niebie jakbym mogła zrezygnować z pracy zarobkowej bez uszczerbku dla stabilizacji finansowej i mogłabym w całości poświęcić się pracy, którą najbardziej lubię, mieć większe możliwości wspierania różnych organizacji. Dostawanie wynagrodzenia za pracę charytatywną odebrałoby tej aktywności cały sens, który opiera się na tym, że pewnych rzeczy na środki finansowe się nie przelicza. Nie sądzę, aby ta osoba, której sytuacja finansowa jest bardzo dobra miała potrzebę dostawania dodatkowego wynagrodzenia, szczególnie biorąc pod uwagę, że z tym będzie się wiązało prawo podatników do rozliczania jej działalności. W tej chwili jest na wygranej pozycji, nie musi pracować zarobkowo, jeśli nie chce, ma ogromne możliwości wspierania takich akcji, jakie uważa za stosowne, przy tym nikt jej nie patrzy na ręce. W momencie dostawania wynagrodzenia z kieszeni podatnika, każdy nabyłby święte prawo krytykować i rozliczać jej działalność. Myślę, że bez dostawania wynagrodzenia jest w znacznie lepszej sytuacji.