Arma
/ 188.116.35.* / 2015-11-17 11:24
Kiedy wszyscy w 2005r zaciągali kredyty i spłacali je ze swoich pensji ja postanowiłem odkładać. Jak najwięcej mogłem. Koleżanka w 2005r wzięła kredyt na mieszkanie - jej szczęście że w złotówkach. 400 tys. Do oddania miała .....766tys. Ona co miesiąc oddawała 2500 do banku , ja odkładałem 2500 na lokatach i bezpieczne inwestycje np w ziemię, KGHM na giełdzie... Po roku miałem 30 tys, po 2 latach 60 tys itd nie licząc profitów z inwestycji. Minęło 10 lat i sytuacja przedstawia się następująco - koleżanka jeszcze 15 lat będzie spłacała 2500zł miesięcznie. Jej mieszkanie się lekko postarzało. Te minione 10 lat to dla niej gehenna, cały czas myślą tylko o kredycie, ile zostało, skreślają na kartce kolejne raty, a nie są jeszcze w połowie spłacania.... żyją biednie. Ja natomiast przez te 10 lat odłożyłem 300 tys zł +160tys zysku z zainwestowanych w ziemię i giełdę + coś tam z odsetek, razem 460 tys. Z ziemi w międzyczasie wydzieliłem sobie działkę. Dzisiaj kończę dom. Bez kredytów bez zmartwień.
Wniosek: lepiej jest poczekać kilka lat i się nie zadłużać niż na siłę i często niezgodnie z faktyczną sytuacją finansową próbować pokazywać, że stać nas na coś. Niemcy nie dorabiali się na kredytach ale na pracy i cierpliwości i tego wam życzę.