TomKs1
/ 83.14.199.* / 2010-09-17 09:33
Przyczyn małej "dzietności" jest co najmniej kilka, a niektórych już wspomnieliście.
Chciałbym dodać jeszcze jedną: emancypacja kobiet.
Nie zrozumcie mnie źle, zasadniczo nie mam nic przeciwko, ale spójrzmy, jak to wyglądało jeszcze 100 lat temu: Mężczyzna szedł do pracy i zarabiał na rodzinę. Lepiej lub gorzej, bywało, że mięso było tylko w niedzielę. A kobieta zostawała w domu i miała możliwość zająć się dziećmi. Mało której przychodziła do głowy praca zawodowa, tym bardziej, że w domu i przy dzieciach roboty nie brakuje.
Dziś niepracująca kobieta niesłusznie traktowana jest z co najmniej lekceważeniem. Poza tym coraz więcej pieniędzy potrzeba na zaspokojenie rzeczywistych, czy sztucznie wykreowanych potrzeb i praca zawodowa traktowana jest jak konieczność mimo, że wiele kobiet doskonale czuje się w roli matki i pani domu.
Swoje trzy grosze dokładają feministki gardzące zajęciami "kobiecymi" i wmawiające, że tylko kariera daje szczęście i samorealizację.
Pozwólmy kobietom zostawać w domu! Dzieci będą miały lepszą opiekę i wychowanie niż w jakimkolwiek przedszkolu, czy puszczone samopas. Przy okazji zmniejszy się bezrobocie (to faktyczne) i mężczyzna łatwiej znajdzie pracę i więcej zarobi. Dobrze wychowane dzieci to jednocześnie zabezpieczenie dla rodziców na starość, bo jakie emerytury dostaniemy, to szkoda gadać, z resztą nie wszystko da się kupić.
Zamiast na siłę "aktywizować kobiety zawodowo" budujmy w nich dumę z dobrze wychowanych, zadbanych dzieci i szczęśliwego domu.
Ten system sprawdzał się przez kilkadziesiąt tysięcy lat! Po co zawracać Wisłę kijem?
Oczywiście, nie odmawiam kobietom prawa do pracy i kariery. Ale PRAWA, nie obowiązku. Są kobiety świetne w pracy, biznesie, nauce, sporcie, nawet samochodowym. OK, bardzo dobrze. Ale nie odmawiajmy im prawa do zadowolenia z domu i dzieci.