arch
/ 2010-06-17 07:27
/
Tysiącznik na forum
Ballada łowiecka
Już od początku maja roku pamiętnego
czai się Wielki Łowczy na zwierza grubego.
Skoro bliskie mu każde jest stworzenie Boże,
pragnie w dworku mieć skórę, łeb albo poroże.
W tym zapale łowiecka go wspiera nagonka,
same autorytety, fani wujka Bronka.
Lecz co robić, gdy Wisła wylała i Odra,
czyli sezon łowiecki jest tylko na bobra?
Zdałoby się większego coś. Może wśród błota
objawi się krokodyl albo hipopotam?
Tygrys, bawół, pantera...? Już żywił nadzieje,
że wyjdą mu przed lufę, gdy zoo zaleje.
Lecz na nic bystre oko, wąs i sprawna fuzja.
Gdy niedźwiedzia nie wolno -
bo to dziś aluzja.
Miedwiedź wszak przyjacielem wszelkiego Polactwa,
Żubra broni Cimoszko...
Więc może coś z ptactwa?
Na bezrybiu rak ryba, zatem świetna pora,
aby do swych trofeów doliczyć Kaczora...
Jest... Szybko! Z dubeltówki rozlega się palba.
Ustrzelił.
Rykoszetem.
Kaczora...?
...Donalda!
Marcin Wolski