07:08 03.12.2008 Nr 3803, kolumna 14
powszechny pesymizm to sygnał do akumulowania akcji?
Spekulacje a inwestowanie
Tomasz Hońdo
Poniedziałkowa sesja w USA, podczas której S&P 500 zanurkował o 9 proc., to najlepszy dowód na to, że krótkoterminowa spekulacja obarczona jest ciągle dużym ryzykiem.
Tym bardziej że analiza techniczna wykresu WIG-u nie tylko nie dała żadnego sygnału zmiany niekorzystnego trendu, ale wręcz każe zastanawiać się, czy wybicie z trwającej od końca października konsolidacji nie nastąpi zgodnie z kierunkiem tego trendu.
Im dłuższy horyzont inwestycyjny, tym perspektywy wyglądają jednak coraz lepiej. Pod pewnym względem można się nawet zastanawiać, czy nie mamy do czynienia z rzadko spotykaną (zdarzającą się raz na kilka lat) okazją do akumulowania walorów. Argumentów jest sporo. Po pierwsze, zachęcające są wyceny spółek. Ponad połowa firm na GPW wyceniana jest na rynku poniżej wartości księgowej.
Jeśli porównamy to z sytuacją z ostatnich miesięcy hossy, to aż trudno uwierzyć, że
akcje mogą być tak tanie. Wtedy poniżej wartości księgowej wyceniane było dosłownie parę spółek o najgorszej sytuacji finansowej.
Wiele do myślenia dają też pesymistyczne dane gospodarcze.
Poniedziałkowy rekordowo niski odczyt wskaźnika PMI dla Polski jest zachęcającym sygnałem dla inwestorów wierzących w strategię kontrariańską (opartą na działaniu wbrew opinii większości). W przeszłości sprawdzała się reguła mówiąca, że największe zyski przynoszą z czasem
akcje kupowane w momencie, gdy na rynek napływają fatalne dane makroekonomiczne.
Pesymizm, jaki dociera niemal z każdej strony (nawet od coraz większej liczby analityków i zarządzających) jest kolejną zachętą do długoterminowego kupowania akcji. "Czarny scenariusz" w gospodarce wydaje się już zbyt oczywisty, by mógł wywrzeć jeszcze decydujący wpływ na notowania w kolejnych kilkunastu miesiącach.
Recesję giełdy dyskontują już przecież od połowy ubiegłego roku. Proces ten zaczął się w momencie, gdy jedynie najbardziej pesymistyczni ekonomiści przewidywali, że problemy amerykańskiego rynku kredytów hipotecznych mogą stać się impulsem do wybuchu kryzysu na światową skalę.