kipyter
/ 80.48.115.* / 2009-07-22 20:48
Populistyka balcerowiczowska! Tańsze wczasy zagraniczne; jednak wciąż za drogie dla większości z nas, a ci którzy nie wyjeżdżali, dalej nie będą tego robić, ci którzy to robili, dalej będą wyjeżdżać. Nie chcę nawet porównywać ilu Niemców na 1000 osób wyjeżdża na wczasy zagraniczne mimo słabego euro, a ilu nas z mocną złotówką. Gastarbeiterzy znowu będą kupować konserwy rybne w Aldim, bo naszych się nie opłaci wozić. Dostaną po pupie eksporterzy, a więc nasz przemysł, a importerzy odżyją. Z silnej złotówki mamy więcej kłopotów niż ze słabej. Dziś wyjeżdzasz na wczasy, wydając euro, jutro już nie, bo nie masz roboty, gdyż twój pracodawca zbankrutował. O ile import i wczasowe zapędy rodaków można poprawić z dnia na dzień, o tyle przemysłu i rynków zbytu nie da się już tak szybko odbudować. Wiedzą o tym doskonale Chińczycy i Japończycy. Bush jeździł do tych krajów, by apelować do ich rządów o wzmocnienie juana i jena, a u nas mocną złotówkę miał podaną na talerzu. Siła złotowki w gospodarce jest jak ilość cukru we krwi; nie jest dobrze, gdy jest za słaba, ale jeszcze gorzej gdy zbyt mocna. Tego nigdy nie rozumiał Balcerowicz. Jako państwo żyjemy na pożyczkach, o których już dziś się niechętnie wspomina, bo trudno je porównać do komunistycznych. W tamtych czasach mieliśmy niespełna 50 miliardów dolarów, a dzisiaj nawet nie chcę wspominać. Gdy euro przegoniło dolara, czym prędzej efekciarsko przewalutowaliśmy nasze długi, bo to lepiej wygląda. Tym, którzy wzięli kretyty, owszem lepiej, ale większość z nich wzięła je przy jeszcze słabszej walucie obcej, a dzisiaj tylko lekko odetchnęli.