Pan Bogdan Zatorsski mógłby tu wypowiedzieć się jako specjalista, a nie opowiadać bajeczki przestraszonym przedsiębiorcom. Nie dziwi mnie to, porónując zalety audytu, jaki przeprowadzają audytorzy z różnego rodzaju biur doradztwa podatkowego z pasmem żądań i wyjaśnień, jakie zgłłaszają światowe firmy typu Pricewaterhouse Coopers, Ernst & Young i inne, w ostatnim okresie coś łapiące zadyszkę.
To opowiadanie o złożoności zmian paan Zatorski niech przeznaczy na długie wieczory dla swoich starszych krewnych, bo okres tworzenia podatkowej, a w szczególności
VAT-owskiej, dżungli mamy w Polsce chyba już za sobą. Przedsiębiorcy, paanie Zatorski, nie będą też żegnać się gremialnie z przyzwyczajeniami. Takim pogrzebem proszę straszyć oświeconych urzędników skarbówek, którym jedna sprawa wystarczała za wzór przez wiele lat, a sprawa nowa przysparzała mnóstwa problemów i odsuwanie ostatecznej decyzji lub odpowiedzi o niezliczone miesiące z powodów wyłapywanych za oknem i zlizywanych z sufitu.
Przedsiębiorcy też z każdym nowym rokiem zawczasu uzgadniali z informatykami przeprowadzenie stosownych zmian w oprogramowaniu i kalkulowali koszty oraz terminy przeprowadzenia tych operacji. Urzednicy skarbówek świętowali Boże Nrodzenia i Sylwestra, posłowie - podobno zasłużenie - odpoczywali, a przedsiębiorcy ze swoimi księgowymi spędzali te dni i noce na wprowadzaniu koniecznych zmian, a często zmian - jak tłumaczono - wymaganych dyrektywami unijnymi. Teraz wychodzi na światło dzienne to lawirowanie rządu i min. finansów pomiędzy dyrektywami unijnymi a tym chłamem, który bylismy zobligowani realizować rzekomo pod naciskiem dyrektyw unijnych. To swoista zdrada interesów unijnych., ale to niech osądzą inni.
Zatem, panu Zatorskiemu Kali zapomnieć podziękować i Kali pójść czytać przepisy, a potem Kali nisko kłaniać się w skarbowym jako sługa naajwierniejszy i jako Polak nienauczony.