...Potem było już gorzej, szczególnie jeżeli chodzi o program antykryzysowy, który myślę – tak naprawdę – niestety się nie udał: jest to przede wszystkim program wspierania, finansowania firm przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Na pewno części rzeczy nie można zrobić albo trudniej było zrobić z tego powodu, że Platforma Obywatelska nie rządzi samodzielnie, że jest jednak koalicja i na wszystkie zmiany – choćby w kwestii zabezpieczenia emerytalnego rolników – PSL się nie zgodzi. Częściowo można tłumaczyć brak reform też tym, że przez pewien okres prezydent był nieprzychylny niektórym działaniom tego rządu.
Dziś już tego argumentu nie ma…
Właśnie – dzisiaj już tego argumentu nie ma, dzisiaj jedynym argumentem hamującym reformy, który (jeżeli możemy tak powiedzieć) jest argumentem sensownym, są zbliżające się wybory parlamentarne. Oczywiście jako ekonomista nie mogę się na to zgadzać, ale jako człowiek interesujący się polityką rozumiem, że podjęcie radykalnych działań dzisiaj byłoby swoistym „samobójstwem” czy mogłoby być „samobójstwem”.
Jednak wielcy mężowie stanu mieli to do siebie, że podejmowali reformy w najtrudniejszych warunkach.
Oczywiście, jeżeli pyta Pan, czy chciałbym, żeby rząd Donalda Tuska 1 stycznia 2011 r. wprowadził coś na kształt wielkiej reformy finansów w Polsce, to odpowiadam: tak – chciałbym tego; natomiast jestem realistą i wiem, że trudno jest podjąć taką decyzję. Natomiast myślę, że największym zaniechaniem tego rządu przez te trzy lata jest bardzo, bardzo – powiedziałbym – skromny dorobek w kwestii reformy otoczenia gospodarki, w kwestii porządkowania przepisów prawnych, uproszczenia ustaw o VAT, PIT, CIT – nie mówię tutaj o zmianie stawek, ale o uproszczeniu przepisów, które dotyczą funkcjonowania właśnie gospodarki. Nie mamy w dalszym ciągu istotnych ułatwień dotyczących dokonywania inwestycji, budowania różnego rodzaju obiektów w Polsce – to są zaniechania, których nie można tłumaczyć kryzysem, złym stanem finansów publicznych, brakiem środków, to są niestety problemy strukturalne, które też trudno pokonać.
Mamy tutaj niesamowity opór materii, jeżeli można tak powiedzieć, ale od tego rządu można byłoby wymagać zdecydowanie większych działań i sama działalność Komisji Przyjazne Państwo nie wystarczy, tym bardziej, że dorobek tej Komisji – zupełnie obiektywnie – nie jest specjalnie „rzucający na kolana”, wiele, znacznie więcej można było zrobić.
Muszę zapytać o dług publiczny. a właściwie o tempo jego przyrostu i jego strukturalną proweniencję. Dynamika eskalacji tego zjawiska powoduje, że rząd będzie musiał sięgnąć po rygoryzm monetarny albo zaostrzyć politykę fiskalną, co w przyszłości może negatywnie odbić się na wzroście gospodarczym.
Rozumiem, że politycy mają swoje prawa, ale ostatnie dwa lata są dość – powiedziałbym – mało spójne, jeżeli chodzi o wypowiedzi dotyczące pewnych rzeczy, dziejących się w Polsce. Z jednej strony przedstawiciele rządu czy szerzej, klasy politycznej mówią, że błędem było obniżenie podatków i składki rentowej. Mówią, że dramatem jest to, że samorządy w Polsce się zadłużają i w zasadzie samorządy są głównym winowajcą tego, że tak szybko narasta dług publiczny. Z drugiej strony musimy jasno powiedzieć – to, że nie ma w Polsce recesji, zawdzięczamy: po pierwsze temu, że Polacy kupują, a po drugie temu, że mamy wydatki infrastrukturalne, a trzecim elementem jest oczywiście wzrost eksportu. Ale te dwa pierwsze powody są zdecydowanie najważniejsze.
A dlaczego Polacy kupują? Dlatego że się nie przestraszyli kryzysu, ale także dlatego, że na skutek obniżenia składki rentowej i podatków w ich „kieszeniach” zostało kilkanaście miliardów złotych, które mogli wydać na konsumpcję.
Dlaczego mamy wydatki infrastrukturalne? Dlatego że w 80 proc. te wydatki dokonywane są przez samorządy i oczywiście w znacznej mierze współfinansowane ze środków unijnych, ale tą drugą część finansowania j muszą dostarczyć jednostki samorządowe, a jedyną szansą na zrealizowanie tych inwestycji, dostarczanie tych środków jest zapożyczanie się.