Wypowiedź tego pana z OPZZ zalatuje mi mocno syndromem sztokholmskim. A propozycja wyższego podatku dochodowego bezsensowna, bo jak wiadomo dużym i bogatym unikanie dochodowego przychodzi niesłychanie łatwo. I praktycznie go nie płacą. A podatek obrotowy jest trudny do uniknięcia. I stąd ten płacz i zgrzytanie zębów. A i kontrola jest prosta. W uproszczeniu. W smażalni ryb kontroler liczy na koniec dnia talerzyki w kuble na śmieci. Dwieście talerzyków, dycha za porcję, obrót dwa tysiące.
I dalej. Przyjmijmy zyskowność na poziomie 5% do 10% to 18% podatku dochodowego daje akurat 0,9% do 1,8% obrotowego. A o ileż to prostsze księgowo i fiskalnie. I skończy się bezsensowne uciekanie na koniec roku w sztuczne wydatki. Ja, prowadząc mikro firmę handlową (trochę usług) chętnie przejdę na obrotowy w wysokości 1%. Sama oszczędność na księgowości to ok. 0,2%. Bo jedno kliknięcie w komputerze i mam obrót. Zostanie mi tylko rejestr
VAT. Nie będę się musiał zastanawiać, czy pomalowanie biura to koszt czy też muszę to amortyzować. Czy naprawa silnika to koszt czy zwiększenie wartości pojazdu.