matematyk
/ 80.54.117.* / 2010-03-24 21:25
Problem w tym, że wyniki w dużej mierze zależą od możliwości uczniów. Nie tak łatwo ocenić skuteczność pracy nauczyciela. Dureń olewający zajęcia może "przygotować" do matury klasę, która świetnie zda, jeżeli dostanie zdolnych i dobrze przygotowanych w gimnazjum uczniów.
Ja miałem taką klasę, w której średnia z matematyki po gimnazjum była około 2.1. Dwóch uczniów miało 3 a pozostali 2. Taką klasę utworzyli w moim technikum i dali mi do nauczania matematyki. Po roku miałem tylko 4 oceny pozytywne. Reszta to były lufy. Ludzie nie znali tabliczki mnożenia, działań na ułamkach. Notorycznie wagarowali, a jak już przychodzili to mieli w nosie lekcję.
Dyrektor zapytał mnie wprost: za co biorę pieniądze, skoro tyle jest jedynek. Dodam że tylko ja je wpisałem, reszta nauczycieli wprost mi mówiła, że wpisują dopy dla świętego spokoju.
Wyszedłem jako najgorszy nauczyciel w szkole, tylko dlatego że byłem uczciwy przy ocenianiu.
Uprzedzę: lekcję starałem się prowadzić sumiennie, niestety uczniowie nie ocenili należycie swoich możliwości...