acomitam
/ 83.11.105.* / 2010-08-26 15:10
Co ma obrona wartości chrześcijańskich przed dekadencją proponowaną przez pedałów, lesbijki, zagony lewaków i zboków, a także różne nawiedzone brzydule w rodzaju prof. Środy (która pewnie ze zgryzoty, że natura tak ją okrutnie oszczędziła, gdy rozdawana była uroda i wdzięk wstąpiła na barykady feministek i różnych nawiedzonych dam) z fundamentalizmem religijnym, którego jak rozumiem zamysł autora felietonu widocznym znakiem miałaby być rzeczona partia Boga, tego pojąć nie jestem w stanie. Co też ma wspólnego miłość bliźniego z pobłażaniem różnym zboczonym filutom? Z tego co wiem, sam Chrystus garbował skórę i przepędzał tych, dla których świętości, np świętość miejsca, nie znaczyły wiele, a trudno chyba zarzucić Chrystusowi brak miłości. Różne indywidua, zapewne odmóżdżone przez nadmierną lekturę Wyborczej, posługują się argumentami, o których nie maja zielonego pojęcia. Szczególnie ulubionym argumentem jest argument miłości bliźniego, który ma tłumaczyć i dopuszczać wszelkie dziwactwa i dewiacje.