To chyba dane z budżetówki bo policjanci,wojskowi,strażacy ,nauczyciele i miliony z administracji sa stale chorzy bo i czemu nie,nikt im nic za to nie zrobi a kasa leci,podatnik zapłaci. Jak w Grecji.

Grypę trzeba odleżeć i tyle- 10 dni minimum - tak uczono na studiach medycznych w latach 60/70/ 80/90. Teraz próbuje się ludziom wmówić że wystarczy 3-5 dni i do pracy. A po tych 5 dniach ma się gotowe powikłania i antybiotyk gotowy oraz kolejne 7 dni zwolnienia. Mamy najgłupszą politykę zdrowotną na świecie (choć ja uważam że jej nie mamy wcale). Skoro antybiotyk trzeba brać 7 dni, a organizm po nim mamy wyjałowiony do czysta, to łapiemy wszystko z otoczenia. Dlatego po antybiotyku potrzeba co najmniej 5-7 dni na powrót pełnej naturalnej ochrony organizmu przed infekcjami. Niestety jeśli choremu na grypę wypisze się więcej dni zwolnienia to zaraz NFZ wszczyna kontrole.

nigdy nie byłem na l4. pracuję w domu przy komputerze, nie wychodzę z tej pracy. oczywiście smieciówka. są różnice między polakiem a polaczkiem.

skandalicznie chore państwo, przykład pracownik w niedzielę jeżdżąc beztrosko rowerem, szarżując wyrznął i złamał rękę, z praca to zdarzenie nie ma nic wspólnego, ale pracodawca płaci za jego zwolnienie lekarskie 33 dni i na tyle dostał zwolnienie, czy się ktoś zastanawiał, ze jest w zusie ubezpieczony, dlaczego ZUS nie bierz go pod swoja kuratele skoro bezpardonowo zbiera haracz ubezpieczenia pracownika?

tzw pier... kotka za pomocą młotka. prim w ilości zwolnień lekarskich wiodą instytucje państwowe i samorządowe. Jakoś pod tym kontem analizy brak . Bardzo często jest to ucieczka przed odwołaniem , zwolnieniem - ale dla takich ZUS jest bezradny, ścigają tylko tzw samozatrudnienie - bo to najprostsze i łatwo można gościa zastraszyć.

bo ludzie nie chodzą na zwolnienia bo boją się żeby nie stracić pracy. Dopiero jak ich dopadną jakieś powikłania to idą na dłużej leżeć w łóżku, albo do szpitala albo na cmentarz. Natomiast wyzyskiwacze-właściciele cieszą się że potrafią tak zmobilizować załogę, nie zdając sobie sprawy, że np. zagrypiony pracownik jest mniej wydajny w pracy a przy okazji wykańcza całe towarzystwo swoją chorobą. Sam pracuje w takiej firmie, że nawet jak się dostaje zwolnienie to i tak trzeba pójść do pracy, bo nikt za mnie roboty nie zrobi od ręki, więc trzeba pozałatwiać najpilniejsze rzeczy, resztę przekazać ewentualnemu zastępcy i mija cały dzień który powinniśmy spędzić w łóżku. A potem jeszcze szef przypomni żeby sobie zabrać laptopa i nie wyłączać telefonu, bo na pewno ...... I tak wygląda chorowanie po polsku, a potem się wszyscy dziwią że spędzamy najwięcej czasu w pracy a mamy małą wydajność. Ale tak niestety będzie zanim szefowie zmienia przeistoczą się w prawdziwych menadżerów ze zwykłych zakompleksionych poganiaczy bydła.

Ciekawe,kto płaci za wacławikowe chore poglądy i wystawiane przezeń recepty? Powinni płacić pracodawcy, bo Wacławik kurczowo popiera długie urlopy i premie motywacyjne. Według niego każdy robol za minimalną powinien padając na pysk i z temperaturą w stylu japońskim stawić się na stanowisku u kapitalisty i wtedy wg Wacławika będzie on praworządnym Polakiem,który przyjaźnie da się zajeździć pracodawcy.Niestety,mam niemal pewność,że Wacławika opłacamy my-Polacy podatnicy i dlatego,Wacławiku winieneś dostać publicznie solidne,społeczne manto!!!