mala^^
/ 79.189.41.* / 2015-09-03 10:42
Nie rozumiem czemu jest Pan minusowany, ale według mnie ma Pan dużo racji. Jeszcze chwila, a hejterzy będą się czepiać, że zakazano dopalaczy i teraz sprzedawcy w sklepach z dopalaczami nie mają pracy. Ludzie ogarnijcie się. Ajent sklepu jest dla konsumenta, a nie konsument dla ajenta - bardzo mądra myśl. Ajent jest nastawiony na zysk, jeśli nie byłby w jakikolwiek sposób kontrolowany, to (przerysowany przypadek) pozwólmy w gimnazjach sprzedawać tani alkohol - podobno gimnazjaliści go uwielbiają, no ale przecież jakby nie sprzedawał - straci pracę! Nie można od kilkulatka wymagać, że będzie rozumiał, że takie niezdrowe jedzenie jest dla niego szkodliwe. Wirtualne dobro przyszłości, jakim jest zdrowie, jest dla dziecka czymś abstrakcyjnym. Nawet jeśli rodzic tłumaczy mu, że chipsów jeść się nie powinno, to i tak od czasu do czasu się ono na nie skusi, jeśli będzie miał do niego łatwy dostęp i presję otoczenia (bo koledzy się śmieją, że nie je chipsów - pewnie jest biedny i jakiś dziwny, nie bawmy się z nim). Nie oszukujmy się, dziecko to dziecko. Z wiekiem przychodzi ta świadomość syfu, jaki jest wpompowywany w jedzenie, ale nie można od dziecka w podstawówce wymagać, że będzie to rozumiało. Z drugiej strony, nawet jeśli rodzice nie przestrzegają w domu zdrowej diety, to do cholery niech chociaż w szkole to dziecko zje jabłko i marchewkę. Dlatego jestem jak najbardziej za.