Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Tomasz Żółciak,Grzegorz Osiecki
|
aktualizacja

Algorytm przeciwko Tuskowi? Ekspert: bardzo często to wina samej koalicji

1169
Podziel się:

- Gdyby nie awantury pomiędzy koalicjantami o to, który z nich ma lepszy pomysł na Polskę, zainteresowanie takimi tematami, jak inflacja czy koszty kredytów spadłoby pewnie o jakieś 70 proc. - mówi w rozmowie z money.pl Michał Fedorowicz, przewodniczący Europejskiego Kolektywu Analitycznego Res Futura.

Algorytm przeciwko Tuskowi? Ekspert: bardzo często to wina samej koalicji
- Zawsze, jak gdzieś pojawia się Donald Tusk, to PiS przypomina obietnicę o 5,19 zł za litr paliwa - zauważa Michał Fedorowicz (East News, MF, Filip Naumienko)
  • Spory koalicyjne, m.in. o składkę zdrowotną, powodują, że dyskusja o gospodarce staje się dzisiaj trzecim lub nawet drugim najpopularniejszym tematem w mediach społecznościowych.
  • - Rząd Donalda Tuska nie potrafi się chwalić w Internecie - uważa Michał Fedorowicz, szef Europejskiego Kolektywu Analitycznego Res Futura. Zdaniem rozmówcy money.pl pojawienie się napięć w koalicji na przełomie lutego i marca bieżącego roku doprowadziło do sytuacji, w której jakiekolwiek działania koalicyjne, jak wprowadzenie "babciowego" czy renty wdowiej, są postrzegane jako "wymęczone sukcesy, a nie po prostu sukcesy".
  • W tematach ekonomicznych i energetycznych algorytm mediów społecznościowych działa przeciwko obecnej koalicji, bardzo często z jej własnej winy.
  • W dyskusjach o gospodarce przewija się też sporo nieprawdziwych tematów. Analiza jakościowa danych o narracjach wykazała, że gdybyśmy czerpali wiedzę jedynie z social mediów, to okazałoby się, że "pracy szuka 70 proc. społeczeństwa, a ludzie umierają na ulicach".
  • W ocenie Fedorowicza w ostatnich latach internet "upodlił się" i spolaryzował, także jeśli chodzi o narracje polityczne czy gospodarcze. - W pokoju augsburskim była zasada "czyja władza, tego religia", a dziś mamy zasadę "czyja narracja, tego prawda" - zauważa nasz rozmówca.

Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl: Przed nami ogłoszenie decyzji Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) w sprawie sprawozdania finansowego Prawa i Sprawiedliwości. Czy w Internecie Polacy patrzą na to, jak na problem, czy też widzą po prostu kolejną wojenkę polityczną?

Wrażenie wśród użytkowników social mediów jest takie, że PKW jest etapem na szlaku, żeby rozliczyć PiS za ostatnie osiem lat. Zabranie subwencji jest z tego punktu widzenia ważne, ale nie najważniejsze, bo główną emocją, która panuje w dalszym ciągu, jest posadzenie wszystkich i delegalizacja PiS. Chodzi o bańkę aktywną głównie na platformie X, mniej na Facebooku, której przewodzi - jak to się obecnie ładnie nazywa w sieci - piąty koalicjant, czyli Roman Giertych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Zrobił biznes na urządzaniu piekła! Twórca Runmageddonu Jarosław Bieniecki w Biznes Klasie

Ton nadają Silni Razem?

Tak, cała żyleta Platformy - fanboye, którzy absolutnie domagają się odebrania subwencji PiS i PKW jest dziś na ich szlaku. O ile nie budziło to takich emocji przed porażką w głosowaniu dotyczącym aborcji czy w sprawie aresztowania Marcina Romanowskiego, to teraz stało się testem. Jeżeli dotacja nie zostanie zabrana PiS-owi, to znaczy, że państwo jest jak deep state obsadzone przez PiS-owców. Ta sprawa jest jak cotygodniowe polityczne MMA i akurat w tym tygodniu oktagon ustawiony jest w PKW. Chodzi o to, żeby dowieść jakiejkolwiek skuteczności.

A tu w ogóle jest miejsce na jakieś subtelności? PKW próbuje tłumaczyć, że prawo jest kompletnie niedopasowane, do tego zostało rozszczelnione, więc w wielu przypadkach sytuacja nie jest zero-jedynkowa.

Nie ma na to miejsca. Musimy pamiętać o tym, że w latach 2015-2023 sprawczość władzy oznaczała, że nie ma szarości - wszystko jest czarno-białe. To proces, który nakręca jeszcze sztuczna inteligencja w algorytmach mediów społecznościowych. Tak się buduje przekaz, że jesteś "za" albo "przeciw". Nie ma trzeciego pytania, czy miejsca na jakieś tłumaczenia. Jeśli jakieś się pojawiają, to są odbierane jako spisek i działanie na rzecz przeciwnika. W ostatnich latach internet się upodlił, masz już tylko dwa przyciski: "tak" i "nie".

Ta narracja dominuje, a druga strona siedzi cicho i potakuje?

W pokoju augsburskim była zasada "czyja władza, tego religia", a dziś mamy zasadę "czyja narracja, tego prawda". Jeśli w sprawie PKW narrację narzuca Koalicja Obywatelska, to użytkownik może ją tylko przyjąć lub odrzucić. Sama ilość różnych treści, jakie docierają, jest tak duża, że użytkownik nie ma innego wyjścia. To jest też kwestia polaryzacji algorytmów, które podkręcił Elon Musk (CEO platformy X - przyp. red.). Z ich powodu sprawa PKW będzie się bardziej wyświetlać w bańce zwolenników KO niż PiS i stąd będzie się rozchodzić do reszty użytkowników.

A inne kwestie?

Dobrym przykładem jest sprawa 100 mld zł, jakie Donald Tusk rzucił jako sumę do zbadania w kontekście potencjalnych nadużyć. Ten temat rozchodził się po sieci tak sobie i w zasadzie szybko by umarł, gdyby nie nastąpiła reakcja PiS. I nagle algorytm zaskoczył i zaczął użytkownikom KO wyświetlać, że PiS jest przeciw. Nawet jeżeli oni wcześniej nie słyszeli, że Donald Tusk mówi o 100 miliardach, to dowiedzieli się o tym za pośrednictwem komunikatów polityków PiS. Ten algorytm działa czasami, jak widać, diabolicznie.

Czy w ogóle w tych interakcjach, dyskusjach, lajkowaniu, narracjach, jest miejsce na gospodarkę czy program?

Temat gospodarki pokazuje tak naprawdę, że od 15 października wróciła w Polsce w mediach społecznościowych polityka. Między 2016 a 2023 rokiem PiS w mediach społecznościowych miał swój mechanizm. Pokazywał projekt ustawy. Media, w tym TVP, mówiły, że to jest świetny projekt. Eksperci twierdzili, że będzie to świetny projekt. Jeżeli ktoś nawet narzekał czy pytał, to od razu w mediach społecznościowych był prostowany, że tak nie jest. Tak naprawdę nie było dyskusji o polityce gospodarczej sensu stricto. Natomiast dziś mamy rząd koalicyjny, w którym partie walczą o swoją tożsamość w sieci. To się zaczęło w lutym-marcu od pierwszych ataków kont lewicowych na KO czy Szymona Hołownię w kontekście zmian w składce zdrowotnej. I przez ostatnie cztery miesiące mamy permanentną wojnę różnego rodzaju podgrup. To jest np. 10, 30, 40 kont, które walczą ze sobą, czy składka ma być taka, czy bardziej lewicowa. To prowadzi do sytuacji, w której dyskusja o gospodarce staje się dzisiaj trzecim, czy drugim najczęstszym tematem w mediach społecznościowych.

Czego dotyczą te dyskusje?

Jest to bardzo duży zbiór, bo są tam kredyty hipoteczne, bezrobocieinflacja, koszty życia, rachunki. Dochodzimy do sytuacji, w której z raportów o narracjach w sieci wynika, że dzisiaj Polacy najbardziej dyskutują na temat wzrostu stawki VAT, jaki proponuje rząd. Nie słyszeliście o tym? Słusznie, bo nie ma takiej propozycji, ale tym żyje internet. A tydzień temu głównym tematem, który najlepiej się klikał, było bezrobocie. Analiza jakościowa tych danych wykazała, że gdybyśmy czerpali wiedzę jedynie z social mediów, to okazałoby się, że pracy szuka 70 proc. społeczeństwa, a ludzie umierają na ulicach. To pokazuje, że przez złe rozumienie komunikacji koalicyjnej i przez taką permanentną koalicyjną wojnę, polityka gospodarcza rządu jest jego pierwszą ofiarą. To zbijanie sobie szubienicy na własną egzekucję.

Może to tylko kwestia rządu, który coś nieudolnie komunikuje?

Jest problem, ponieważ koalicjanci nie potrafią rozmawiać ze swoim własnym rządem, atakują się nawzajem i nie wypracowują konsensusu. Puszczają zagończyków, którzy mają atakować poszczególnych ministrów własnego rządu. Z drugiej strony, bardzo wysokie zasięgi generuje w dalszym ciągu PiS oraz media konserwatywne jak Telewizja Republika. To daje możliwość kreacji własnej rzeczywistość, która jest absolutnie alternatywną rzeczywistością. PiS przez swoje konta ekspertów ekonomicznych i liderów opinii tak naprawdę mówi, że Polska zaraz upadnie.

Polska w ruinie dalej żyje w tej narracji?

Więcej, analiza komentarzy z tej bańki jest jednoznaczna - Polska już się kończy, już nawet nie będzie ruin. I zaryzykowałbym tezę, że tak jak rząd PiS dbał o walkę z, na swój sposób rozumianą, dezinformacją, tak z racji liczby koalicjantów, problemów i atakujących się nawzajem polityków, obecny rząd tego nie może robić. Bo jak pokazują dane, dzisiaj konta lewicowe płaczą, że będzie wzrost VAT. To czy to jest dezinformacja, czy świadoma walka polityczna buldogów pod dywanem?

Może to niestety pokazuje nieprzygotowanie mediów społecznościowych do świata, w którym ścierają się różne racje, a może przeciwnie - nieprzygotowanie rządu koalicyjnego do takich mediów?

Media społecznościowe, co pokazuje ostatnich parę miesięcy, a konkretnie X, nie sprzyjają rządom koalicyjnym w wydaniu polskim. Te różne ambicje czy walka o tożsamość wewnątrz koalicji prowadzą do sytuacji, w której różnice zaznaczane publicznie np. przez Lewicę czy Trzecią Drogę, są potem rozgrywane przez PiS czy Konfederację. PiS nawet częściej podpina się pod takie różnice, niż samo kreuje tematy. W zasadzie jedyną rzeczą, którą PiS podrzuca, to paliwo po 5,19 zł, co w kampanii zapowiadał Donald Tusk. Paliwo po 5,19 zł to dziś jedna z najczęstszych multiplikowanych przez konta pro-PiS fraz w social media. Ono jest leitmotivem każdego przekazu gospodarczego i zawsze jak gdzieś pojawia się Donald Tusk, to PiS przypomina o 5,19 zł za litr paliwa. Gdyby rząd faktycznie wprowadził paliwo w tej cenie, to PiS straciłoby jedną trzecią zasięgów w tematach gospodarczych w sieci. 

Ostatnio rząd ogłaszał różne inicjatywy, takie jak "babciowe" czy renta wdowia. Sporo się o tym mówiło, także w kontekście układania się koalicjantów. Tylko czy ten wysiłek okaże się adekwatny do wizerunkowych uzysków?

Rząd Donalda Tuska nie potrafi się chwalić w Internecie. Co bowiem pamiętają klienci sklepu pod rządami ostatniego managementu? Nie to, czy promocja była fajna, tylko że były stoiska, eventy, wywiady, ludzie zaprzęgnięci do reklamowania itd. I że było intensywnie. Cytując Adama Bielana - że była tzw. "powtarzalność informacyjna", od rana do wieczora.

PiS bardzo mocno zmieniło formę komunikacji w sieci na linii rząd-użytkownik. Większość internautów nie zna innej formy. Co z tego, że ogłoszono "babciowe", skoro media nie są w stanie pociągnąć tego tematu przez większą część doby, zwłaszcza że same partie tego nie robią. Nie ma przecież kampanii wieloformatowych, pikników, reklam w mediach społecznościowych. W efekcie takie babciowe żyje w social mediach przez 24 godziny, potem znika, a gdy już wraca, to obsmarowane przez konkurencję i hejtowane przez przeciwników. Z rentą wdowią było podobnie - duże zasięgi, duże zainteresowanie i na końcu awantura na kilka milionów zasięgu, kto jest ojcem sukcesu. Na końcu okazało się, że temat pożył w mediach społecznościowych przez 12 godzin. Użytkownicy są nauczeni, że jak PiS wychodziło ze swoimi inicjatywami, typu "500 plus", to temat był grzany przez kilka miesięcy i użytkownik nawet jak nie chciał, to i tak się o tym dowiadywał. Poprzedni rząd przyzwyczaił odbiorców do takiego marketingu politycznego. Dzisiaj poszczególne bańki internetowe coś tam słyszą, ale nie zawsze wiedzą, o co chodzi. Powstaje szum informacyjny.

Czy to wszystko nie przeradza się w meganarracje typu: "kontynuować politykę socjalną, czy wreszcie z nią skończyć"?

Z naszych codziennych raportów dotyczących mediów społecznościowych w Polsce wynika, że wśród użytkowników na bardzo wysokim poziomie utrzymuje się obawa dotycząca przyszłości gospodarczej naszego kraju i stan ich własnych kieszeni. Chodzi np. o inflację czy koszty kredytów hipotecznych. Gdyby nie awantury pomiędzy koalicjantami o to, który z nich ma lepszy pomysł na Polskę, to zainteresowanie tymi tematami spadłoby pewnie o jakieś 70 proc., bo użytkownicy mediów społecznościowych bardziej skupiliby się na innych tematach.

Skoro użytkownik widzi w sieci awantury polityków kolacji w serwisie X dotyczące jego bezpieczeństwa gospodarczego, to jak ma się nie obawiać o przyszłość? Dlatego dzisiaj wyzwaniem dla władzy, z perspektywy komunikacji polityki gospodarczej, jest wyciszenie konfliktów i ujednolicenie przekazów. Tym bardziej że jesienią z większą siłą wrócą dyskusje o inflacji, wzroście gospodarczym, wysokich kosztach energii. Gdy w Polsce brakowało węgla, rząd PiS miał przynajmniej jednolitą politykę komunikacyjną w tym zakresie. Obecnemu rządowi tego ewidentnie brakuje.

Jesienią czeka nas jeszcze dyskusja o zmianach w składce zdrowotnej. Na ile silne jest oczekiwanie, że dla ludzi to temat ważny i który trzeba w ogóle jakoś rozwiązać? Zwłaszcza że o koalicyjny kompromis może być tu bardzo trudno.

Czy temat składki jest ważny dla Polaków? Nie mam zielonego pojęcia. Natomiast temat kilka się bardzo. Jeżeli ktoś interesuje się gospodarką, czyta informacje gospodarcze, to temat składki co chwilę mu gdzieś wyskakuje. Dane pokazują, że użytkownicy do końca nie wiedzą, komu ta składka ma służyć i czemu. Z jednej strony czytają wpisy silnej grupy kont lewicowych, które mówią, że absolutnie sprawy zdrowotne są na pierwszym miejscu, a więc składka powinna być wyższa czy zamieniona w podatek zdrowotny. Z drugiej - słyszą Hołownię, który mówi, że składka powinna być niższa i prostsza. I tak koalicjanci rozmawiają w mediach społecznościowych przez pryzmat budowania własnej tożsamości politycznej. Rozbujali przez to temat składki, który nie dotyczy całego społeczeństwa, jedynie osób na jednoosobowych działalnościach gospodarczych. A to powoduje, że jeśli jesienią coś w sprawie składki zostanie w końcu ustalone, użytkownicy social mediów będą mieć bardziej poczucie porażki niż sukcesu w tej sprawie.

Na ile istotne w internetowych narracjach są kwestie transformacji energetycznej i polityki klimatycznej?

Jeśli chodzi o percepcję użytkowników mediów społecznościowych, to temat Zielonego Ładu pojawił się w zeszłorocznej kampanii, natomiast skończył wraz z ogłoszeniem przez Tuska Tarczy Wschód. Do tego czasu Zielony Ład był wysoko zasięgowym, polaryzującym tematem znienawidzonym przez większość użytkowników. Dziś w szeroko pojętej energetyce "świecą się" dwa tematy. Po pierwsze, to brak atomu w Polsce, o czym najwięcej mówią PiS i Lewica, a po drugie wysokość rachunków za energię.

Chcieliśmy jeszcze wrócić do sprawy tych 100 mld zł, które bada rząd Tuska. Wiele osób zrozumiało, że tyle właśnie miał "nakraść" rząd PiS. Dopiero potem zaczęto niuansować, że 100 mld zł jest badane, z czego, jak dotąd 5 mld zł budzi poważne wątpliwości, a z tego na ponad 3,2 mld zł są złożone zawiadomienia. Czy to nie za bardzo pogmatwane dla zwykłych ludzi?

No właśnie. Jak użytkownik mediów społecznościowych, który właśnie jedzie pociągiem między Warszawą a Łochowem i czyta sobie różne portale internetowe, ma to zrozumieć? Wszystko zależy od grup dystrybucyjnych, w których bańkach to się roznosi i będzie "ubijane". Wiele zależy też od tego, czy i jak PiS lub któryś koalicjant do tematów takich jak te 100 mld zł się jakoś odnosi. Jeśli będzie, to temat pożyje dłużej. Jeśli nie, to temat pożyje do września i nikt o nim nie będzie już potem pamiętać.

Dość nieoczekiwanie w ostatnich dniach wróciła nam dyskusja o wieku emerytalnym. Głównie za sprawą minister funduszy Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, która wpierw w jednym z wywiadów stwierdziła, że ZUS to piramida finansowa, w kolejnym - że trzeba rozmawiać o podwyższeniu wieku emerytalnego. I choć zarzekała się potem, że w obu przypadkach została źle zrozumiana, sprowokowało to ponowną dyskusję o wieku emerytalnym, której - jak widać - politycy nie chcą nawet zaczynać.

Temat pojawił się z powodu nieznośnej potrzeby afirmacji przez polityków swoich przekonań w mediach społecznościowych. W Internecie nie trzeba mieć zdania w każdym temacie i komentować wszystko. Temat wieku emerytalnego, zwłaszcza w bańkach PiS, ale też KO, został przyjęty z przerażeniem, bo uznano go właściwie za fakt lub realny polityczny plan. Dziś wiek emerytalny w realiach polskiej polityki uchodzi za taki argumentum ad Hitlerum.

Są też inne tego typu tematy: podwyżki podatków, odwieszenie powszechnego poboru do wojska…

Nie trzeba sięgać aż po tak ciężki kaliber, aby narobić sobie kłopotów. Napięcia w koalicji z przełomu lutego i marca bieżącego roku - w obszatach od aborcji po tematy gospodarcze - doprowadziły do sytuacji, w której jakiekolwiek działania koalicyjne, jak wprowadzenie "babciowego" czy renty wdowiej, są postrzegane jako wymęczone sukcesy, a nie po prostu sukcesy. Gdyby ta komunikacja w tematach gospodarczych inaczej się układała, inaczej by wyglądała rozmowa o wieku emerytalnym i innych trudnych tematach.

Za rok mamy wybory prezydenckie, w koalicji często pada takie zdanie: "jak się zmieni prezydent, to…". Widać już, jaki klimat tej kampanii nam się szykuje i na ile to jest ważne dla użytkowników mediów społecznościowych?

W aktualnych raportach widać całkowity chaos wewnętrzny struktur Konfederacji. Krzysztof Bosak zbiera najwięcej sentymentu pozytywnego we własnej bańce. Brak jego startu będzie oznaczał, że Konfederacja nie będzie tak atrakcyjna, jakby by się mogło wydawać, zwłaszcza po jej wynikach w wyborach do europarlamentu. Dane wskazują, że wzrost cen energii, wody, generalnie podwyżki - to będzie główna rzecz, która będzie ciążyć ewentualnemu kandydatowi koalicji 15 października w wyborach.

Widać, że wśród użytkowników rośnie zainteresowanie lombardami, chwilówkami, spadło z kolei zainteresowanie wyjazdami na wakacje, zmalała też liczba publikowanych zdjęć z wakacji. Napędzają się pewne narracje w mieszkaniówce: koszt kredytów hipotecznych, podbijane przez głos deweloperów, że będzie drożej, bo będzie trzeba pod mieszkaniami budować bunkry itd. Wszystko się napędza, a tematy gospodarcze, o ile coś innego się nie zdarzy, będą tymi głównymi. Do tego algorytm mediów społecznościowych nie pokazuje nam dziś ludzi zadowolonych. Co więcej, nie pokazuje też jakichś rozwiązań. Po prostu w tematach ekonomicznych i energetycznych algorytm działa przeciwko obecnej koalicji, bardzo często z jej własnej winy.

Rozmawiali Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1169)
tomasz
3 dni temu
Nepotyzm, korupcje złodziejstwa, afery, przestępstwa członków najwyższych władz PiS-u są szokujące w swej skali. Kaczyński z Morawieckim przy udziale Dudy wielokrotnie łamali Konstytucję w celu wprowadzenia bezkarnej dyktatury. Miliardy utopione w udawanych inwestycjach zostały wyprowadzone do szemranych fundacji, instytutów i stowarzyszeń, tłustych kotów. Tą zorganizowaną grupę przestępczą PiS, która przez 8 ostatnich lat rujnowała i rabowała nasz kraj należy bezwzględnie zdelegalizować, a jej członków pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Ściana wschodnia ma tak zdruzgotane mózgi przez tego łajdaka Kurskiego z TVPiS, że nadal nie dociera do nich ile zła ta klika Kaczyńskiego Polsce uczyniła? Dlatego należy dotrzeć do tych ludzi i pokazać degrengoladę ekipy PiS i rządu Morawieckiego
das
3 dni temu
Pożar w sieci! Kupiłem już teflonowy kabel, bo mi ogień podchodzi pod laptop.
taka prawda
4 dni temu
pomnikowymi symbolami uczciwości są panowie Giertych i Nowak, wystarczył jeden ruch neoprokuratury Bodnara i wszystko jest OK. Pan Nowak w biznesie a pan Giertych pierwszy inkwizytor nowej władzy.
Kaka pipi
4 dni temu
POKO to niestety jest partia antypatriotyczna i to że jeżeli była potrzebna do odsunięcia pisu, to teraz koniecznie ją trzeba unieszkodliwić, rozwiązać i o niej zapomnieć. Ponieważ jak doskonale widać, wykonuje rozkazy zagranicznego lobbingu i prowadzi Polskę do totalnej ruiny, bezsprzeczny jest fakt celowego rujnowania gospodarki, zawyżania cen, zwłaszcza energii co napędza inflację, podwyżki i ustanowienie nowych podatków, opłat. Popieranie wyroków unii europejskiej przeciwko Polsce oraz wykonywanie coraz to bardziej idiotycznych nakazów unii europejskiej bez jakiegokolwiek sprzeciwu.
PRAWDA
4 dni temu
Kraje Trójmorza powinny otworzyć rynek pracy dla obywateli RPA South Africa południowej Afryki znieść wizy oraz pozwolenia na pobyt i pracę to są chrześcijanie z takimi nie ma problemu nie będą stanowić problemu bardzo szybko się z asymilujom są o podobnej kulturze do naszej europejskiej w RPA jest 30% poziom bezrobocia na 65 milionów mieszkańców rynek pracy Trójmorza bez problemu može wchłonąć pracowników z RPA South Africa
...
Następna strona