W ostatnich dniach money.pl szeroko opisywał różnicę w cenach paliw na polskich i czeskich stacjach. Niskie ceny nad Wisłą przyciągają naszych południowych sąsiadów, którzy szturmują stacje benzynowej blisko granicy. Pracownicy Orlenu mówią, że Czesi wręcz "wykupują wszystko".
"Dla Czechów Polska to prawdziwy raj"
František Molík, dyrektor oddziału Izby Gospodarczej Kraju Kralowohradeckiego w Nachodzie potwierdza, że takie zjawisko ma miejsce i przyznaje, że sam wybiera się często do Polski na zakupy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Kupuję olej napędowy od Orlenu. Ostatni zakup, w zależności od kursu, stanowił różnicę 7,20 koron czeskich za litr w porównaniu do Orlenu w Czechach - przyznaje w rozmowie z money.pl.
Polacy wybierali się kiedyś na zakupy do Czech. Teraz akurat Czesi przyjeżdżają do Polski. Obecnie zakupy w Polsce są dla Czechów bardzo opłacalne - dodaje Molik.
W rozmowie z money.pl opowiada, że całe życie mieszka w Nachodzie (miasto w Czechach tuż przy granicy z Polską - przyp. red.) i Polska ma na niego duży wpływ.
- Moja rodzina od wielu lat kupuje polską żywność. Pamiętam okres, kiedy w Biedronce można było płacić wyłącznie gotówką. Czesi swoimi zakupami wspierają polską gospodarkę. Według czeskich banków Czesi od początku roku 2023 wydali w Polsce około 25 miliardów koron - twierdzi Molík i zaznacza, że paliwa stanowią tylko jeden z elementów całej gamy towarów, na które Czesi polują u nas.
Dla Czechów Polska to prawdziwy raj. Dużo tańsza jest żywność, o jedną trzecią tańsze są meble, a także materiały budowlane. Jest tanie paliwo, a w aptekach Czesi mogą kupić leki, których w Czechach nie ma - przyznaje dyrektor oddziału Izby Gospodarczej Kraju Kralowohradeckiego.
Ropa z Rosji zalewa Czechy. Orlen wydał oświadczenie
- Czesi w rozmowach chwalą jakość i smak polskiej żywności. Dzięki dużej rotacji towar na półkach jest zawsze świeży. Do Polski przyjeżdżają ludzie z Pragi i środkowych Czech, z odległości nawet 200 kilometrów. Jeśli kupię jedzenie, paliwo, jakieś ubrania, wyjazd do Polski zawsze mi się opłaca - podsumowuje Molík.
U Czechów narasta frustracja
W ubiegłym tygodniu około 10 tys. Czechów protestowało w centrum Pragi przeciwko centroprawicowemu rządowi Petra Fiali. Domagano się dymisji rządu, któremu zarzucano m.in. bezradność wobec wysokiej inflacji. Nasz rozmówca potwierdza, że problem jest poważny.
- Czesi mają prawdopodobnie najgorszy rząd w swojej historii. W rządzie nie ma ani jednego ekonomisty. Możemy tylko pozazdrościć Polakom polskiego ministra finansów. Obywatele nie ufają swojemu rządowi, panuje wysoka inflacja (w sierpniu inflacja w Czechach wyniosła 8,5 proc. - przyp. red.), ludzie tracą siłę nabywczą i życie staje się dla nich coraz trudniejsze - podkreśla Molík w rozmowie z money.pl.
Warto jednak przypomnieć, że inflacja w Czechach już w czerwcu spadła do poziomu jednocyfrowego i wyniosła 9,7 proc. W Polsce zaś wskaźnik wciąż jest dwucyfrowy. W sierpniu inflacja nad Wisłą osiągnęła poziom 10,1 proc.
"Pakiet oszczędnościowy" Czech
Rządząca u naszych południowych sąsiadów koalicja przyjęła w wakacje tzw. pakiet oszczędnościowy. Zestaw rozwiązań musi jeszcze zatwierdzić parlament, co wydaje się formalnością, bo rząd ma w nim większość. Władza zabiega o to, by ustawa o cięciach weszła w życie już w 2024 r.
Według dziennika "Lidové noviny" pakiet przewiduje wprowadzenie, obok podstawowej stawki 21 proc., nowej - 12-proc. stawki VAT. Zlikwidowane zostaną stawki 10 i 15.
Nową stawką 12 proc. VAT zostaną objęte m.in. towary, które do tej pory miały stawkę 10 proc. Będą to leki, opłaty za wodę i kanalizację, centralne ogrzewanie, usługi hotelowe, usługi gastronomiczne oraz transport publiczny. "Wzrost cen w tym obszarze jest pewny" - pisze dziennik "Lidové noviny".
Jeszcze większy wzrost cen obejmie usługi fryzjerskie i szewskie oraz piwo beczkowe. Do tej pory VAT wynosił 10 proc., teraz – 21. Skok cenowy dotknie też np. napoje i drewno opałowe. To w związku ze zmianą stawki VAT z 15 na 21 proc.
Spośród wielu zmieniających się cen jedna już została podana. Za roczną winietę autostradową dla samochodów osobowych trzeba będzie zapłacić o 800 koron (ok. 30 euro) więcej niż dotąd. Ceny pozostałych produktów i usług będą wzrastać także z powodu podniesienia akcyzy na papierosy oraz mocne alkohole.
Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl