13 marca Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił decyzję środowiskową Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska dla Turowa. To właśnie ona była podstawą do wydania koncesji na wydobycie węgla do 2044 r. Jak tłumaczyliśmy w money.pl, oznacza to, że obecnie kopalnia może działać na podstawie "tymczasowej" koncesji wydanej na sześć lat w 2020 r.
Sąd zajął się sprawą ze względu na skargi ekologów i niemieckich samorządowców z terenów przygranicznych. Powodem uchylenia decyzji środowiskowej jest jej niezgodność z umową z lutego 2022 r. między rządami Polski i Czech o współpracy w zakresie odnoszenia się do skutków wynikających z eksploatacji kopalni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Decyzja sądu ws. Turowa to cios dla regionu
Rozczarowania decyzją WSA w rozmowie z money.pl nie kryje Wojciech Dobrołowicz, burmistrz Bogatyni. To właśnie na terenie tej gminy znajduje się Kopalnia Węgla Brunatnego Turów oraz Elektrownia Turów.
Nie spodziewaliśmy się takiego rozstrzygnięcia. Sądziliśmy, że po decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, która wywołała ogromny niepokój w maju 2021 r., już nikt nie podważy funkcjonowania kompleksu Turów. Szczególnie, że przekazuje on ogromne nakłady finansowe na ochronę środowiska, realizuje też kompleksowo umowę z Czechami poprzez m.in. budowę wału i ekranów przeciwfiltracyjnych. Nie mogliśmy podejrzewać, że nadejdzie kolejny cios dla naszego regionu – mówi Wojciech Dobrołowicz.
Burmistrz dodaje, że jest to cios "ogromny i niesprawiedliwy". W jego ocenie wstrzymanie działalności całego kompleksu Turów godzi w podstawowe prawa mieszkańców, takie jak prawo do życia czy prawo do pracy. Stawia też pod znakiem zapytania dalszą egzystencję mieszkających tam rodzin, gdyż elektrownia zapewnia ciepło wszystkim mieszkańcom regionu, których jest ponad 16 tys. Zarazem 72 proc. gospodarstw domowych korzysta z wody ze zbiornika Niedów (potocznie nazywanym zbiornikiem Witka), który należy do tej elektrowni.
– Gdyby rzeczywiście decyzja sądu się uprawomocniła i miałoby dojść do zamknięcia kompleksu w 2026 r., to byłaby to katastrofa społeczna i gospodarcza dla całego regionu. Będzie to powtórka z sytuacji z Wałbrzycha z lat 90., tyle że w jeszcze gorszym wydaniu – podkreśla burmistrz.
Zamknięcie Turowa to będzie powtórka z Wałbrzycha
W latach 90. w Wałbrzychu zamykano kopalnie, co doprowadziło do ogromnego skoku bezrobocia. Nasilały się też zjawiska patologiczne, takie jak np. "biedaszyby", z których mieszkańcy nielegalnie wydobywali węgiel.
Od porównań do sytuacji wałbrzyskiej nie ucieka również przedstawiciel jednego ze związków zawodowych działających w kopalni Turów, który poprosił o anonimowość. Jak stwierdza w rozmowie z money.pl, tamta historia to "mały pikuś" w porównaniu z tym, co czekałoby Bogatynię w razie zamknięcia całego kompleksu.
– Byliśmy przekonani, że wszystko skończy się dobrze. Zarząd cały czas zapewniał, że w dokumentach wszystko gra. Okazało się, że jest inaczej, a przynajmniej tak stwierdził sąd – nie kryje rozgoryczenia związkowiec.
Wyrok ws. kopalni Turów. Jest reakcja rządu i PGE
Związki z Turowa zorganizują strajk?
Szef NSZZ "Solidarności" w KWB Turów Wojciech Ilnicki powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że związek w piątek będzie rozważać wszczęcie sporu zbiorowego. – W poniedziałek zaś spotkamy się ze wszystkim organizacjami związkowymi, aby omówić tę kwestię – zapowiedział.
Czy zatem władze kopalni wkrótce będą musiały mierzyć się ze strajkiem załogi? Nasz rozmówca z innego związku działającego na terenie zakładu jest sceptyczny wobec tego pomysłu.
Na pewno będziemy w jakiś sposób interweniować, ale daleki byłbym od mówienia o strajku. Wydaje mi się, że to nie jest ten czas i nie tędy droga. Co zresztą mielibyśmy poprzez to wyrazić? Niezadowolenie? Jesteśmy niezadowoleni, tylko nasuwa się kolejne pytanie, wobec kogo powinniśmy być, kto zaniedbał i doprowadził do tej sytuacji – mówi nam związkowiec.
– Przypuśćmy, że odejdziemy od maszyn. Zrobimy to, ale elektrownia będzie nadal działać, przynajmniej przez jakiś czas. A nie ma pewności, że jak się zatrzyma kompleks, to uda się go ponownie uruchomić. A jeśli nawet się da, to pochłonie to ogromne pieniądze. Więc raczej zaszkodzimy sami sobie – zauważa nasz rozmówca.
Turów to jeden z największych pracodawców i podatników w regionie
Na stronie turow2044.pl, którą prowadzi spółka PGE GiEK, czytamy, że kopalnia zatrudnia prawie 2,4 tys. osób, natomiast elektrownia – ponad 1,2 tys. Ponadto prawie 1,1 tys. pracowników znalazło zatrudnienie w spółkach zależnych. To czyni z kompleksu jednego z największych, jeśli nie największego pracodawcę w regionie.
Burmistrz Bogatyni podkreśla, że Turów zapewnia w ciągu roku ok. 50-60 mln zł wpływów do budżetu gminy. Pieniądze te trafiają z tytułu np. podatku od nieruchomości czy opłaty eksploatacyjnej.
Możemy dzięki temu pozwolić sobie na utrzymanie szpitala gminnego, siedmiu szkół podstawowych, liceum ogólnokształcącego, które przejęliśmy od powiatu, by nie zostało zlikwidowane. Pieniądze te zapewniają też działalność wszelkiego rodzaju jednostek kultury, bibliotek itd. 95 proc. granic gminy to granice państwa polskiego, więc my w tym "worku turoszowskim" musimy być samowystarczalni, bo wszędzie mamy daleko – tłumaczy Wojciech Dobrołowicz.
Władze Turowa apelują do rządu o pomoc
Przedstawiciel władz samorządowych przyznaje, że jak dotychczas nikt z nowego obozu władzy się z nim nie kontaktował, choć dodaje, że jest cierpliwy, gdyż decyzja sądu jest wciąż "świeża". Jednocześnie zapowiada, że w najbliższych dniach skieruje pisma do premiera Donalda Tuska, ministry klimatu i środowiska Pauliny Hennig-Kloski oraz ministra aktywów państwowych Borysa Budki. Poprosi w nich o jasne stanowisko ws. wsparcia gminy w staraniach o przedłużenie działalności Turowa.
Te pisma nie mają na celu zaspokoić ciekawość. Chodzi o to, że my tutaj żyjemy z działalności kompleksu Turów. Każdy dzień niepewności jest niezwykle stresujący dla mieszkańców. Czujemy się pokrzywdzeni, bo jesteśmy karani za to, że górnicy przez 24 godziny wydobywają węgiel zasilający elektrownię, która zapewnia energię dla 3 milionów gospodarstw domowych – uważa Wojciech Dobrołowicz.
Dodaje, że "kłamstwem jest", iż region nic nie robi w celu transformacji energetycznej. Wskazuje kilka przykładów, że jest odwrotnie. Wymienia wyznaczenie w planie zagospodarowania przestrzennego terenu pod nowe miejsca pracy (od poprzedniego rządu gmina otrzymała 93 mln zł na uzbrojenie go i skomunikowanie z drogą transgraniczną), istniejące farmy fotowoltaiczne na terenie gminy czy szykowaną inwestycję w farmę wiatrową, która ma powstać na terenie rekultywowanych hałd pogórniczych.
– Więc to wszystko postępuje, ale transformacja, jeżeli ma być sprawiedliwa, to wymaga czasu. Stąd nasz apel, by do 2044 r. lub do skończenia się węgla, pozwolić nam go wydobywać. Tym bardziej, że wszelkie normy środowiskowe, które były zalecane w tej decyzji, w większości zostały już wdrożone – zapewnia burmistrz.
"Ludzie będą uciekać"
Jeśli uprawomocni się decyzja sądu, to kopalnia Turów będzie mogła działać do 30 kwietnia 2026 r. A bez niej stanie również elektrownia, gdyż może ona przyjmować surowiec tylko z okolicznej odkrywki.
– Jeżeli stanie się tak, że kompleks Turów zostanie zamknięty, to na lokalnym rynku pracy pojawi się nagle bardzo wielu pracowników. Dla wielu jedyną alternatywą będzie droga 352, która nas łączy z autostradą. Ludzie po prostu będą stąd uciekać – podsumowuje związkowiec.
Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl