Aż 21 kursantów przyjętych na przestrzeni trzech lat odeszło ze straży marszałkowskiej. Między rokiem 2019, a 2021 szkolonych do służy w Sejmie i Senacie było 130 osób - wskazuje "Rzeczpospolita".
Trwają pilne prace w rządzie nad zmianami, które mają zatrzymać falę odjeść. Chodzi między innymi o dodatkowe pieniądze i wprowadzenie widełek w zarobkach.
Jak nieoficjalnie przyznaje jeden ze strażników, do służby zniechęcają zarówno niskie zarobki, jak również warunki pracy - "duża liczba nadgodzin, niewiele przerw w ciągu dnia, braki w umundurowaniu, a nawet kiepskie warunki w miejscu do odpoczynku" - wylicza w rozmowie z "Rz".
Czas jednak gra nie niekorzyść rządzących. Jak wynika z uzasadnienia do projektu rozporządzenia premiera straż straciła 16 proc. przyszłych funkcjonariuszy.
Obecnie, jak poinformowało dziennik Centrum Informacyjne Sejmu, obecnie na 202 funkcjonariuszy kursantów została dokładnie połowa.
Ale odchodzą także objęci wcześniejszą emeryturą doświadczeni ochroniarze. Ich średni wiek to niespełna 57 lat. Jak wskazuje "Rz" chodzi o 60 funkcjonariuszy, czyli aż jedną trzecią składu.
Funkcjonariuszy jest wciąż za mało. Przyznaje do samo Centrum Informacyjne Sejmu. Docelowo powinno być ich 268.
– Straż marszałkowska jest formacją o bardzo wyspecjalizowanym charakterze. Wymaga się od niej odpowiednich relacji z politykami i podejmowania decyzji w oparciu o długoletnie doświadczenie. Nowi funkcjonariusze nie nauczą się tego wcześniej niż w ciągu dwóch lat. W dodatku ci, którzy zostali, będą musieli poświęcać swój czas na naukę tych, przychodzą - komentował w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta i były szef ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.