Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Łukasz Kijek
Łukasz Kijek
|
aktualizacja

Polak, który buduje giganta w USA. Usłyszał "nie" od inwestorów kilkaset razy

105
Podziel się:

- Wracałem z tych spotkań i byłem podminowany, rozentuzjazmowany i cieszyłem się, że coś z tego będzie. I po kilku tygodniach wracała odpowiedź, że to jeszcze nie ten etap - mówi w "Biznes Klasie" Stefan Batory, założyciel Booksy - największej na świecie platformy do rezerwacji wizyt w branży beauty. Opowiada też o marzeniu, jakim jest stworzenie firmy wartej 100 mld dol. i "najtrudniejszej" decyzji, jaką podjął w biznesie.

Polak, który buduje giganta w USA. Usłyszał "nie" od inwestorów kilkaset razy
Stefan Batory, założyciel Booksy w "Biznes Klasie" (Licencjodawca, Biznes Klasa)

"Biznes Klasa" to program money.pl dostępny w serwisie YouTube. Szef redakcji Łukasz Kijek prowadzi w nim rozmowy z obecnymi i byłymi szefami największych firm, a także z ludźmi z otoczenia biznesu - o ich życiu, biznesie, zarobkach i wielu innych. Gościem najnowszego odcinka był Stefan Batory, założyciel Booksy - polskiego startupu, który jest największą na świecie platformą do rezerwacji wizyt w branży beauty i nie tylko.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Polak buduje giganta w USA - cel to 100 mld dolarów. Stefan Batory w Biznes Klasie

Stefan Batory usłyszał "nie" kilkaset razy

W rozmowie z Łukaszem Kijkiem Batory przyznaje, że swojej karierze usłyszał "nie" kilkaset razy. Zanim udało mu się rozwinąć firmę, wielokrotnie jeździł do USA, by przekonać do Booksy inwestorów. Był przy tym przekonany, że ma świetny produkt. - A oni mówili "nie", chociaż te pierwsze spotkania z nimi zawsze były takie bardzo optymistyczne. Ja wracałem z tych spotkań i byłem podminowany, rozentuzjazmowany i cieszyłem się, że coś z tego będzie. I po kilku tygodniach wracała odpowiedź, mailem zazwyczaj, że to jeszcze nie ten etap, że jeszcze za wcześnie, że może przy następnej rundzie - wspomina założyciel Booksy.

Usłyszał wówczas od Michała Rokosza z funduszu Inovo cenną uwagę. - Michał mi wtedy powiedział tak: "Stefan, jak ty masz 3 czy 4 kandydatów do pracy i wszyscy na papierze wyglądają podobnie, mają to samo wykształcenie, te same świetne szkoły, pracowali w super firmach i jednego z nich znasz osobiście, a pozostałych trzech nie. Albo nawet jeśli ty go nie znasz, zna go ktoś inny, kogo jesteś w stanie zapytać, kim jest ten facet, kim jest ta kobieta? Jak sobie radzi w sytuacji stresu? No to kogo zatrudnisz? Tych, których nie znasz, czy tego, kto został sprawdzony, gdzie masz wiarygodne referencje" - mówi Batory.

- I powiedział, że ze startupami jest podobnie. Inwestorzy mają kilka podobnych projektów i na koniec dnia wybierają te, gdzie ludzie kończyli Harvard, Stanford, pracowali w Facebooku, Uberze, Airbnb, bo oni tam mają network, bo mają kogo zapytać, a jak to jest z tym Johnem, bo z tym Stefanem oni nie mieli kogo zapytać jak się ze mną pracuje albo co ja zrobię, jak będę przyciśnięty do muru. Nie wiedzieli, jak ja się zachowam w różnych sytuacjach, a ktoś, kto jest przez kogoś innego sprawdzony, przetestowany i ma silne rekomendacje, czy dobre referencje, jest dla nich po prostu bezpieczniejszym kandydatem - opowiada Batory w "Biznes Klasie".

Batory podkreśla też, że "trzeba mieć twardą skórę", by do końca wierzyć w swój produkt.

Najtrudniejszy moment w historii rozwoju Booksy

Stefan Batory opowiada też szczerze o jednym z najtrudniejszych momentów w rozwoju swojej firmy. Było to w czasie, kiedy Booksy przygotowywało się do zebrania kolejnej rundy finansowania od inwestorów - zanim rozpoczęła się pandemia COVID-19. - My wtedy właśnie osiągnęliśmy taki kamień milowy, przygotowywaliśmy się do zebrania kolejnej rundy i mieliśmy pieniądze chyba na 5 albo 6 miesięcy. I zazwyczaj rundę się zbiera w ciągu 3 do 6 miesięcy. To nie było super komfortowe, ale byliśmy już do tego przyzwyczajeni. No i tu przyszedł COVID. W trakcie COVID-u salony przestały nam płacić. Nagle tak zwany runway, który mieliśmy, czyli te 5-6 miesięcy, skurczyło nam się do 2-3 miesięcy. I my staliśmy pod ścianą. Nie mieliśmy tak naprawdę innego wyboru. Nie mieliśmy opcji. I zwolniliśmy 70 proc. zespołu z dnia na dzień - wyjaśnia Batory.

- To była szalenie trudna decyzja. Wtedy mi się wydawało, że najtrudniejsza, no bo pierwszy raz mieliśmy do czynienia ze zwolnieniami grupowymi. Na taką skalę. Do zrobienia właściwie z dnia na dzień. Gdybyśmy to opóźnili o miesiąc czy dwa, nie mielibyśmy już w ogóle pieniędzy. I wtedy byśmy… No nie byłoby firmy, tak? Nie byłoby co zbierać - wspomina założyciel Booksy.

Jak dodaje, drugi raz podobna sytuacja wydarzyła się po tym, jak rozpoczęła się wojna w Ukrainie, a banki centralne na świecie zaczęły podnosić stopy procentowe. - I wtedy na kilka miesięcy świat zamarł i inwestorzy przestali w cokolwiek inwestować. I w czerwcu 2022 roku podjęliśmy decyzję o tym, żeby się zrestrukturyzować. Zwolniliśmy wtedy dwadzieścia kilka procent załogi. I to też było bardzo trudne. Pomimo tego, że była troszkę mniejsza skala. Bo tutaj w przeciwieństwie do COVID-u ja już się czułem za to w pełni odpowiedzialny - podkreśla Batory.

Według niego bowiem, pandemia nie była do przewidzenia - "i tak sam sobie mógł to tłumaczyć". - Natomiast tutaj nie wiedziałem jak to ani sobie, ani zespołowi wytłumaczyć. To można uznać za błąd, tak? Że byliśmy zbyt agresywni, zbyt pewni siebie. Zbyt aroganccy. Wydawało nam się, że wszystko nam się udaje. Że możemy, jak to się mówi kolokwialnie, jechać po bandzie. Bo gdybyśmy byli troszkę ostrożniejsi, gdybyśmy rośli troszkę wolniej... Trochę wolniej palili te pieniądze. To one by na dłużej wystarczyły. I wtedy nie musielibyśmy też takiej decyzji podejmować. Jak już byliśmy w tym miejscu, to była jedyna racjonalna, jedyna sensowna decyzja - przyznaje Stefan Batory.

Droga do stworzenia giganta wartego 100 mld dol.

Teraz jednak Booksy znowu jest na dobrej drodze i jak mówi Batory, firma - po zakumulowaniu gotówki, by być gotową na ewentualne, kolejne nieprzewidziane wydarzenia - znowu zaczyna inwestować. - Chcemy delikatnie zacząć naciskać na gaz. Mamy nadzieję, że za 5-10 lat będziemy mogli powiedzieć, że celujemy w bycie, nie wiem czy jest takie słowo, stukrotnego jednorożca (czyli 100 firmy wartej 100 mld dol. - przyp. red.). Chyba też nie ma polskiej firmy, która miałaby możliwość opanowania i zdobycia największego rynku na świecie, jakim jest rynek amerykański. A wychodzimy też z założenia, że jak wygramy rynek, rynek amerykański, to tak naprawdę cała reszta świata będzie stała przed nami otworem - deklaruje Batory.

W wywiadzie opowiada również m.in. o tym, co w polskiej mentalności jest przeszkodą dla rozwoju biznesu, o "klątwie 40-milionowego kraju" oraz tym, jak podchodzi do porażek w biznesie.

W poprzednich odcinkach "Biznes Klasy" Łukasz Kijek rozmawiał z:

Wszystkie odcinki "Biznes Klasy" dostępne są TUTAJ.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(105)
wyborca
3 dni temu
"Polak, który buduje giganta w USA". Ta firma jest warta około 70 mln dolarów. Czyli jest to na razie mała firemka.
Krystyna
4 dni temu
Co pół roku zwalniają w sposób chaotyczny pracowników. Duże braki w zarządzaniu. Jak są pieniądze to je przepalamy a jak nie ma to zwolnienia i panika.
Jack Tennesse...
5 dni temu
Lubię czytać że i w jaki sposób się komuś udało zrobić dobry biznes
Rozterka
5 dni temu
KOlejny pośrednik będzie żerował na ludziach pracujących ,którzy walczą w zakładzie o pracę i zlecenia od zwykłych ludzi. Nie ma się czym chwalić tylko po cichutku
Kielczanin40+
6 dni temu
Sama wartość rynkowa spółki 100 mld USD nawet będącej wydmuszką wartą np. 5 tysięcy złotych ? ....
...
Następna strona