Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|
aktualizacja

Premier Morawiecki przeszedł samego siebie ws. procedury nadmiernego deficytu. Jego wpis to czysta hipokryzja [OPINIA]

302
Podziel się:
Przedstawiamy różne punkty widzenia

Jestem jak najdalszy od bronienia nowego rządu w kwestiach zarządzania kasą państwa. Rząd Tuska trzeba rozliczać i należy punktować. Nie mogę się jednak zgodzić na hipokryzję, płynącą z wpisu byłego premiera Mateusza Morawieckiego, który zaatakował władzę za procedurę nadmiernego deficytu. Bo atakuje ją za swoje własne przewinienia - pisze Damian Szymański, wiceszef portalu money.pl.

Premier Morawiecki przeszedł samego siebie ws. procedury nadmiernego deficytu. Jego wpis to czysta hipokryzja [OPINIA]
Premier Morawiecki atakuje nową władzę za swoje własne przewinienia (Licencjodawca, Adam Burakowski)

W środę Komisja Europejska uznała, że istnieją podstawy do uruchomienia procedury nadmiernego deficytu wobec Polski (oraz Belgi, Francji, Włoch, Węgier, Malty i Słowacji) i planuje zaproponować Radzie UE jej rozpoczęcie w lipcu.

Dlaczego to zrobiła? Ponieważ Polska w 2023 r., czyli za rządów PiS, przekroczyła poziom deficytu budżetowego wynoszący 3 proc. PKB, osiągając deficyt na poziomie 5,1 proc. PKB.

Procedura nadmiernego deficytu - wpis Morawieckiego

Tyle faktów. Teraz polityka. Premier Morawiecki w środę postanowił bezpardonowo zaatakować rząd, za to jak prowadzi finanse publiczne. W odpowiedzi na wpis ministra finansów Andrzeja Domańskiego, były szef rządu pisze ironicznie, że "rząd znalazł kolejną winę PiS i Morawieckiego".

KE nakłada na Polskę procedurę nadmiernego deficytu. Jest więcej tych win: - ponad 53 miliardy deficytu po maju 2024, - spadające dochody z podatków do budżetu, - wyłączenie tarcz chroniących rodziny i przedsiębiorców, - niezrealizowanie obietnic wyborczych koalicji. To wszystko w pół roku po objęciu władzy przez "uśmiechnięty rząd" i "uśmiechniętego ministra finansów - pisze Morawiecki.

Niestety, wpis premiera z ekipy PiS po prostu wprowadza w błąd. W money.pl pierwszym tekstem, który napisałem po wyborach 15 października, był ten informujący o tym, że rząd Zjednoczonej Prawicy zostawia nowej władzy "cuchnącą minę", jak to określał jeden z dyrektorów w Ministerstwie Finansów, czyli właśnie procedurę nadmiernego deficytu (EDP). Tak, już wtedy było wiadomo, że Unia po latach pandemii i zawieszenia reguł fiskalnych wraca do pilnowania ram fiskalnych.

- EDP w zasadzie eliminuje finezję w prowadzeniu finansów. To oznacza koniec rozsypywania pieniędzy z helikoptera, koniec zwiększania socjalu, koniec nowych wielkich, politycznych obietnic. Z procedurą bujaliśmy się przez sześć długich lat. O tym się głośno nie mówi, ale to była po części spuścizna po reformie PiS, a dokładnie Zyty Gilowskiej ws. obniżki PIT-u. Na dokładkę spadł nam na głowy sufit w postaci kryzysu finansowego i było już pozamiatane - mówił nam nasz informator.

I powtarzał prawdę. W maju 2015 r. ówczesny minister finansów za rządów PO-PSL Mateusz Szczurek po sześciu latach ściągnął procedurę z Polski. PiS urządzał już budżet bez kagańca Unii. Teraz, po ośmiu latach rządów prawicy, znów jednak w procedurę wpadniemy.

Kłamstwo Morawieckiego

Morawiecki pisze także, że gdyby rządził PiS, to procedury by nie było, bo dogadałby się z urzędnikami brukselskimi, żeby nie brać pod uwagę wydatków na obronność. I w tym miejscu premier mija się z faktami.

Po pierwsze, to jakie ramy fiskalne Unia bierze pod uwagę, jest spójne dla całej Wspólnoty. Nie byłoby więc specjalnego wyjątku dla rządu PiS.

Po drugie, reguły ustalane są na dziesiątkach spotkań i "zaklepane" ostatecznie na EcoFinie, czyli spotkaniu ministrów finansów wszystkich krajów UE. Na ostatnim ustalono, że wydatki na obronność będą brane pod uwagę - tak, by rekomendacje Unii dla krajów na wschodniej flance nie były zbyt ostre.

Po trzecie w końcu, Morawiecki nie potrafił osiągnąć z Unią porozumienia ws. KPO, które Bruksela odblokowała dopiero za rządów Tuska. Nad Polską wciąż wisiało jarzmo braku praworządności, a Unia od 2017 r. prowadziło przeciwko naszemu krajowi analizę w ramach procedury z art. 7 Traktatu o UE. Jakim cudem miałaby się więc zgodzić na warunki rządu PiS ws. finansów?

Wpis Morawieckiego - hipokryzja do kwadratu

Co więcej, Morawiecki zarzuca rządowi, że przywrócił VAT na żywność, a deficyt i tak wynosi po maju 53 mld zł, oraz że wpływy z podatku od towarów i usług są słabe.

Jest to również manipulacja. Owszem, rząd ma problem z wpływami fiskalnymi, bo założenia dot. VAT-u na ten rok są zgoła nierealne. Pisaliśmy o tym zresztą wielokrotnie. Boom konsumpcyjny, który miał nadejść nad Wisłę, jakoś nie nadchodzi, a Polacy nauczeni trudnymi latami inflacji wolą nieco więcej oszczędzać, niż wydawać pieniądze w sklepach. Widać to jak na dłoni w twardych danych GUS-u m.in. o sprzedaży detalicznej, którą co miesiąc śledzimy i podajemy Wam na naszym portalu.

I teraz proszę, Czytelniku, zadać sobie pytanie: czy gdyby rządził premier Morawiecki, wydawałbyś więcej pieniędzy w sklepie, zasilając budżet państwa VAT-em? Czy w ogóle można łączyć te dwie kwestie? Taki intelektualny pomost wydaje mi się jednak nie do przejścia - ma zbyt wiele wyłomów i dziur. Premier Morawiecki jednak uważa inaczej.

Premier Morawiecki wiedział, że sytuacja będzie trudna

Były premier pisze jeszcze tak:

Ostrzegaliśmy, że wróci polityka "pieniędzy nie ma i nie będzie". Wystarczyło kilka miesięcy i mają już argumenty, dlaczego nie zrealizują zobowiązań wyborczych: bo UE! To będziecie słyszeć miesiącami i latami.

Z ostatnim zdaniem się zgadzam. Rząd Tuska na pewno wykorzysta procedurę i zmiany w regule wydatkowej, którą chce uszczelnić (i chwała mu za to - piszemy o tym więcej TUTAJ), do politycznej narracji, że trzeba będzie dokładnie oglądać każdego złotego. Jednak nie ma w tym nic złego. Skoro zewnętrzne czynniki każą nam obecnie bardziej pilnować kasy państwa, to niech tak się dzieje.

Gorzej, kiedy mamy do czynienia z politykiem pokroju Mateusza Morawieckiego, który obecnie atakuje władzę, że pieniędzy nie ma i nie będzie, choć sam doskonale wiedział, w jakim stanie zostawia finanse publiczne. Pisaliśmy o tym w listopadzie zeszłego roku w głośnym tekście money.pl "PiS nie zdołało zatrzeć śladów w finansach. Gorzka prawda wyszła na jaw".

Jak dowiedziałem się z kilku niezależnych źródeł, w resorcie finansów za rządów Morawieckiego powstały szacunki jasno wskazujące, że jeśli w podejściu PiS do kształtu kasy państwa nic się nie zmieni, dług Polski przebije 60 proc. PKB.

Przed wyborami MF nie mogło dopuścić do wycieku tej informacji. W strategii zarządzenia długiem od 2025 r. zaordynowano więc zwiększone cięcia wydatków, tak by utrzymać dług poniżej wspomnianego poziomu. Rząd wprowadził tzw. dostosowanie fiskalne rzędu 1 pkt. proc. każdego roku. Co to oznacza? W skrócie: albo na stałe ścięcie wydatków, albo podwyżkę podatków. Mowa o dziesiątkach miliardów złotych. Przed wyborami z ust przedstawicieli rządu nie słyszeliśmy o tym ani słowa -pisałem.

Premier Morawiecki wiedział więc doskonale, że będzie musiał ciąć wydatki o 40 mld zł rok w rok, tak żeby nie zadłużyć Polski po uszy. Wiedział, że zostawia bardzo trudną sytuację budżetową z nierealnymi założeniami wpływów z VAT. Wiedział, że Unia rozpocznie procedurę nadmiernego deficytu wobec naszego kraju. Wiedział, że triki budżetowe, które PiS opanowało do perfekcji, spotkały się z ostrą krytyką Najwyższej Izby Kontroli. Ta pierwszy raz w historii nie oceniła wykonania budżetu za 2022 r. pozytywnie. Ta sytuacja zresztą powtórzyła się także teraz.

Cała jego wiedza, jako premiera naszego kraju, nie przeszkadza mu jednak obecnie manipulować i wprowadzać obywateli w błąd. Szkoda, panie premierze. Wielka szkoda.

Damian Szymański, wicenaczelny i dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(302)
Aaa
1 tyg. temu
yż ugotuj według przepisu na opakowaniu, wydłużając czas gotowania o 25%, by nieco się rozgotował. Odcedź, odstaw do wystygnięcia. Mięso przełóż do miski, dodaj ryż, surowe jajko, zioła oraz tartę bułkę. Dopraw solą i pieprzem. Wyrób na jednolitą masę. Dłońmi zwilżonymi zimną wodą formuj pulpeciki wielkości orzecha włoskiego. W dużym rondlu zagotuj bulion, włóż pulpeciki, gotuj na średnim ogniu przez 3 minuty. Dodaj koncentrat, wymieszaj, gotuj przez 2-3 minuty. Do zimnego mleka dodaj mąkę i dokładnie wymieszaj, najlepiej trzepaczką, by nie było grudek. Mleko z mąką wlej do rondla, wymieszaj, doprowadź do wrzenia, gotuj na małym ogniu przez 3 minuty. Wrzuć szpinak (lub bazylię), wymieszaj, trzymaj na ogniu, aż liście zwiędną i zmienią kolor na intensywnie zielony. Podawaj z ziemniakami piure lub z kaszą.
Resortowy
1 tyg. temu
USG jest badaniem niezwykle popularnym i pożytecznym zarówno w medycynie, jak i w weterynarii. Pozwala w sposób bezbolesny i bezinwazyjny (bez naruszania skóry) sprawdzić, czy w obrębie danego organu nie dzieje się nic niepokojącego. Wynik mamy od razu, nie trzeba na niego czekać, co jest dodatkowym plusem, bo oczekiwanie na wyniki badań potrafi wykończyć psychicznie każdego właściciela, denerwującego się, co niedobrego dzieje się z jego zwierzakiem. W przypadku USG lekarz informuje nas na bieżąco, czy w organizmie pupila pojawiły się jakieś zmiany, którymi należy się martwić. USG daje też ogromną pewność wyników, nie ma dużego ryzyka, że ktoś zabrudzi próbki albo pomyli wyniki. Do badania nie musimy mruczka przygotowywać w żaden zaawansowany sposób, wykonuje się je bez konieczności usypiania, zazwyczaj także bez środków uspokajających, chyba że mamy wyjątkowego wrażliwca, który reaguje paniką na sam widok gabinetu lekarskiego. Kolejnym plusem badania USG jest to, że możemy je wielokrotnie powtarzać, jeśli zachodzi taka potrzeba. To nie badanie rentgenowskie, które za każdym razem aplikuje konkretną dawkę promieni. USG jest zatem obojętne dla organizmu i tym samym tak bardzo praktyczne. Nie kosztuje też fortuny, więc stać na nie prawie każdego właściciela pupila.
koko24
1 tyg. temu
Cystoskopia to procedura diagnostyczna wykonywana w celu oglądania wnętrza pęcherza moczowego i cewki moczowej za pomocą cystoskopu, który jest cienkim, elastycznym lub sztywnym narzędziem z kamerą i oświetleniem na końcu. Procedura ta może być wykonywana zarówno w celach diagnostycznych, jak i terapeutycznych.
Iza
3 tyg. temu
Wszystko można zakłamać ale PO i spółka o gospodarce nie ma pojęcia. Najlepiej zobaczyć wyniki finansowe spółek państwowych. Miernoty.
fred
3 tyg. temu
Pisze z więzienia? Czy jeszcze ostatnie dni przechadza się uśmiechnięty po działce?
...
Następna strona