Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Spór o pieniądze dla PiS. Oto kulisy decyzji PKW

711
Podziel się:

Money.pl dotarł do protokołów z posiedzeń PKW w dniach 31 lipca i 29 sierpnia, które pokazują kulisy obrad, na których zapadały kluczowe decyzje dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Oto jaka była droga do odrzucenia sprawozdania PiS, które doprowadziło do straty milionów złotych.

Spór o pieniądze dla PiS. Oto kulisy decyzji PKW
Konferencja przewodniczacego Sylwestra Marciniaka w sprawie posiedzenia PKW dot. finansowania kampanii PiS Fot. Michal Zebrowski/East News, Warszawa, 29.08.2024. (PAP)

Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe PiS z wyborów parlamentarnych 2023 r. PKW wskazała agitację wyborczą PiS podczas pikników wojskowych, spot reklamowy Ministerstwa Sprawiedliwości i prowadzenie kampanii wyborczej przez pracowników Rządowego Centrum Legislacji. Jak wyliczył Tomasz Żółciak z Money.pl, w skrajnym wariancie PiS nie otrzyma nawet 92 mln zł do końca kadencji Sejmu. Wersja minimum: 47 mln zł. Jednak kolejne etapy rozpatrzenia sprawy są jeszcze bardziej zagmatwane.

Od samego początku w łonie PKW był spór, jak daleko może pójść komisja w swoich decyzjach, na ile może odejść od dotychczasowego sposobu działania i oceny sprawozdań finansowych. Po jednej stronie była piątka członków PKW wskazanych przez obecną większość sejmową: Konrad Składowski, Paweł Gieras, Ryszard Kalisz, Maciej Kliś i Ryszard Balicki.

"PKW nie ma uprawień śledczych"

Ten ostatni argumentował: - Mając świadomość ograniczeń prawnych, PKW musi pamiętać, że prawo nie może być interpretowane w ten sposób, że uniemożliwia się podjęcie jakiejkolwiek decyzji. Jego zdaniem należało stworzyć taką sytuację, w której wykorzystane zostaną dostępne normy prawne. Podkreślał np., że nie można przyjąć, że pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego stwierdza, że o niczym nie wiedział. Jego zdaniem takie rozumowanie o powiązaniu pomiędzy komitetem i pełnomocnikiem finansowym komitetu można rozszerzyć na funkcjonariuszy partyjnych pełniących funkcje publiczne.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Polak przejął firmę logistyczną od Niemców, która dziś generuje ponad 2 miliardy zł przychodów

Po drugiej stronie był Arkadiusz Pikulik wskazany przez PiS. Jak podkreślał, kontrola PKW powinna być skupiona na sprawozdaniach finansowych komitetów. - PKW nie ma uprawnień śledczych, natomiast zdanie opinii publicznej sprowadza się do tego, że PKW ma wszystko ustalić - zauważył. Jego zdaniem od PKW oczekuje się, aby tu i teraz przeprowadziła analizę i zadziałała jako PKW, prokuratura i sąd.

Konserwatywnym podejściem wykazał się także szef PKW Sylwester Marciniak. Jego zdaniem Ryszard Balicki dokonał "wykładni prawotwórczej".

- Natomiast PKW nie jest organem tworzącym prawo, ale stosującym jedynie obowiązujące przepisy. PKW w realizacji przepisów Kodeksu wyborczego powinna opierać się na wykładni gramatycznej, językowej - argumentował Marciniak. Ostatecznie PKW poszła za zdaniem Balickiego, co widać było w uchwale o odrzuceniu sprawozdania PiS.

Wątpliwości wokół pikników

Zmiana podejścia PKW miała pewne granice. Widać to było w kwestii rządowych pikników. Od początku w dyskusji nad działaniem PiS w kampanii i przykładami wykorzystywania rządowych instrumentów do prowadzenia kampanii jako sztandarowy przykład przywoływane były pikniki 800 plus. Ostatecznie jednak to nie one stały się jednym z powodów odrzucenia sprawozdania, a dwa pikniki militarne z udziałem Jarosława Kaczyńskiego.

Zwolennikiem dopisania pikników 800 plus do przewin PiS w uchwale był Ryszard Kalisz, który opierał się na obserwacjach Najwyższej Izby Kontroli. Jak podkreślał, program 800 plus nie potrzebował żadnej promocji, ponieważ świadczenie to obywatele otrzymywali z urzędu, bez konieczności złożenia wniosku. Samodzielnie oszacował nawet ich koszt w trakcie kampanii wyborczej na 2,2 mln zł. Jednak za dopisaniem pikników do uchwały zagłosował tylko on. Reszta była przeciw lub się wstrzymała, jak pozostali członkowie PKW wskazani przez obecną koalicję.

Ich motywy widać było po wypowiedzi Ryszarda Balickiego jeszcze na lipcowym posiedzeniu. Wprawdzie zgadzał się z tym, że gdy organizowano pikniki, ustawa jeszcze nie weszła w życie i nie wymagała aktywności ze strony obywateli, więc ich informowanie w tym zakresie przez rząd było zbędne. Jednak jednocześnie wskazał, że rozumie, iż rząd ma prawo prowadzić kampanię informującą o swoich działaniach, dlatego uważa, że PKW nie powinna rozstrzygać tej sprawy.

Teoretycznie podobne argumenty mogły dotyczyć militarnych pikników MON, ale dwa z nich zostały zaliczone do nieprawidłowości. Zadecydowało to, że podczas ich trwania "prezes partii tworzącej komitet wyborczy agitował na rzecz komitetu, tj. mówił o konieczności głosowania na określoną partię, na określony komitet".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Apel o wpłaty na PiS. Polacy reagują: "Pięć groszy bym nie dała", "Myślę o 1000 zł"

Pikniki 800 plus kontra Campus Polska

Gdy w lipcu nad sprawozdaniem PiS zaczęły się zbierać czarne chmury, wówczas politycy PiS zaczęli wysyłać do PKW pisma o różnych imprezach w kampanii 2023 r. z udziałem polityków ówczesnej opozycji. Miał to być dowód, że wszystkie strony wyborczej rywalizacji posługiwały się podobnymi metodami.

Jak widać z dyskusji podczas posiedzeń PKW główną uwagę przykuwał Campus Polska Przyszłości, wątpliwości wobec niego podnosili wskazani przez PiS członkowie PKW. Np. Arkadiusz Pikulik uważał, że Campus Polska miał związek z kampanią, ponieważ zbierał cyklicznie pieniądze, również w kampanii wyborczej. Z kolei Mirosław Suski chciał, żeby PKW na piśmie odnotowała, że skandaliczne jest, że premier polskiego rządu przyznaje się, że Campus Polska pomógł wygrać wybory. Na pytanie Ryszarda Balickiego o to, co jest w tym skandalicznego, Suski dodał, że Campus Polska jest finansowany, jako fundacja, ze środków zagranicznych i w zasadzie bez żadnego liczenia wartości pieniężnej naruszeń. W jego ocenie KO powinna zostać zabrana za to subwencja.

Tych ocen nie podzielali członkowie PKW wskazani przez obecną większość. Jeszcze podczas lipcowego posiedzenia Ryszard Balicki mówił, że PKW może być symetryczna wobec wszystkich komitetów wyborczych, ale uważa Campus Polska za przykład analogiczny do pikników 800 plus, których nie uznano ostatecznie za dowód wyborczych nieprawidłowości. Z kolei Paweł Gieras podkreślał, że to wydarzenie odbywa się cyklicznie od kilku lat, w związku z tym nie może stanowić elementu kampanii wyborczej.

Więcej wątpliwości. Losowanie czy transmisja online?

Wątpliwości było więcej. Już na początku lipcowego posiedzenia stanęła kwestia, kto może obserwować obrady PKW. Bowiem przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak wskazał, że zgodnie z przepisami Kodeksu wyborczego posiedzenia PKW są jawne. I od razu pojawiła się kwestia "jak należy rozumieć pojęcie jawności". W lipcowym posiedzeniu brały udział dwie osoby spoza PKW Adrian Salus - mąż zaufania PiS oraz dr. Anna Frydrych-Depka – reprezentująca Fundację Odpowiedzialna Polityka.

Zdaniem szefa PKW należało przemyśleć, jak w przyszłości rozwiązać problematykę jawności posiedzeń PKW, gdyby chętnych było więcej. Sam Marciniak mówił o dwóch możliwościach: "Wynajęcie sali od Kancelarii Prezydenta RP i transmisji posiedzenia PKW w gabinecie Przewodniczącego PKW, a w przypadku dużej liczby chętnych - wprowadzenie losowania osób, które będą miały możliwość obserwacji posiedzenia PKW".

Z pomysłem wystąpił członek PKW Maciej Kliś, który zaproponował transmisję posiedzeń online. Aby po wcześniejszym mailowym zgłoszeniu wysyłać link do transmisji osobie zainteresowanej obserwacją posiedzenia PKW. Spodobało się to szefowi PKW, który poprosił o opinię w sprawie kwestii technicznych Zespół Informatyki KBW. Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, pomysł ma zostać zrealizowany.

PiS liczy na Sąd Najwyższy. I tu może być problem

Jeszcze przed podjęciem decyzji przez PKW w trakcie dyskusji na temat ram prawnych, w jakich porusza się PKW, pojawiła się kwestia, na ile sztywne są terminy, w jakich decyzja ma być podjęta. Chodziło o to, że zgodnie z Kodeksem Wyborczym i ustawą o partiach politycznych do 15 lipca powinno być jasne, jakie są decyzje i jakie będą zwroty za kampanię wyborczą. Przewodniczący Marciniak mówił, że PKW miała sześć miesięcy na podjęcie w tej sprawie uchwały, czyli termin ten nie był terminem instrukcyjnym, a PKW była zobligowana do podjęcia decyzji do 15 lipca 2024 r.

Odmiennego zdania był Ryszard Balicki. Powołał się na postanowienie SN z 2 marca 2020 r., w którym Sąd Najwyższy stwierdził, że termin sześciu miesięcy na rozpatrzenie sprawozdania finansowego ma charakter instrukcyjny. W związku z czym jego przekroczenie nie skutkuje nieważnością uchwały Państwowej Komisji Wyborczej wydanej z jego przekroczeniem.

To może być kwestia, którą poruszy PiS, który chce, by SN uchylił uchwałę PKW w jego sprawie. PiS w poniedziałek wysłał odwołanie do Sądu Najwyższego. SN ma 60 dni na podjęcie decyzji.

Jednak już dziś widać, że bez względu na to, jaka ona będzie, po stronie większości rządowej jest krytyka statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. W zeszłym tygodniu przedstawiciel Prokuratury Generalnej nie pojawił się na posiedzeniu Izby w sprawie ważności uzupełniających wyborów do Senatu. W przesłanym piśmie, które udostępnił nam SN, zastępca prokuratora Generalnego Jacek Bilewicz powołał się na rozstrzygnięcia TSUE i ETPCZ z 2023 r dotyczące SN i zapowiedział, że Prokurator Generalny nie weźmie udziału w posiedzeniu i nie przedstawi stanowiska. Co zapowiada spore kłopoty, jeśli chodzi o uznanie decyzji IKNiSP w sprawie odwołania PiS od decyzji PKW.

Krzysztof Izdebski z Fundacji Batorego komentuje, że to konsekwentna postawa w kontekście ostatnich decyzji rządu dotyczących zapowiedzi zmian w sądownictwie.

- Wygląda to na bojkot tej izby SN. Jeśli orzeczenie zostanie zignorowane, to PiS nie będzie w stanie się skutecznie odwołać się od decyzji PKW. To z kolei będzie oznaczać, że PiS nie ma prawa do sądu - podkreśla Izdebski. A to z kolei może doprowadzić, do sytuacji, że PiS będzie odwoływał się do sądów europejskich.

- PiS może w konsekwencji uznać, że to narusza art. 6 konwencji o prawach człowieka, który gwarantuje każdemu prawo do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd i odwołać się do Strasburga - zauważa prawnik.

Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl 

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(711)
Uśmiech!
6 godz. temu
Czy wiecie że koalicja zaciągnęła 45mln pożyczki w niemieckim banku i splaca to z waszych pieniędzy? nie z moich bo piszę z zagranicy, pozdrawiam zryte berety
EMERYT WARSZA...
6 godz. temu
KRADLI 8 lat teraz niech zbierają butelki
Domagający si...
6 godz. temu
Wszystkich którzy korumpowali, kradli, oszukiwali i nadużywali władzy wieszać bez wyjątku aby następne pokolenia trzymały się zdała od partyjnych mafii i przekrętów. Tych którzy uciekną oddać pod zaoczny sąd a wyrok wykonać zdalnie co jest możliwe w czasach inteligentne broni. Nie wolno pozwolić nikomu na rozkradanie Polski i Polaków bo to jest zdrada państwa. Ścigać także rodziny przestępców ponieważ oni dawali przyzwolenie na przestepstwa a niejednokrotnie z nich korzystali.
opinia Polakó...
6 godz. temu
Niech Kaczyński skorzysta z kasy Szopy i jego towarzyszy co mu umożliwili okradanie Polaków!!!
świzdu gwizdu
7 godz. temu
PiS czyli Przepadły im Subwencje 🤣🤣🤣🤣🤣
...
Następna strona