Małopolscy radni nie unieważnili uchwały anty-LGBT, a to oznacza, że region może stracić nawet 2,5 mld euro (ok. 11,5 mld zł) z unijnych funduszy.
Służby prasowe Komisji Europejskiej zapewniają money.pl, że po prostu stosują odpowiednie procedury, które każą w takich sytuacjach wstrzymać środki.
Co o tym wszystkim sądzą małopolscy samorządowcy oraz przedsiębiorcy? - Jest duży niepokój, cała Małopolska się obawia - mówi Ireneusz Kutrzuba z tarnowskiego urzędu miasta.
"Nie mieści się w głowie"
- Spotkałem się z samorządowcami z Trzebini, z Chrzanowa, z Oświęcimia. Wszędzie jest to temat numer jeden. Ludziom nie mieści się w głowie, że taka sytuacja jest możliwa - opowiada money.pl poseł Marek Sowa z Koalicji Obywatelskiej.
- Wszyscy się pukają w głowę. Sama uchwała anty-LGBT to oczywiście wizerunkowa tragedia dla regionu, który żyje w dużej mierze z turystyki. Już nie mówiąc o tym, że zagrożone są wielkie projekty, które dają zarobić lokalnym firmom - opowiada nam anonimowo właściciel firmy hotelarskiej z Krakowa.
Ireneusz Kutrzuba przyznaje mu rację. Mówi, że brak unijnych środków sprawi, że z części inwestycji trzeba będzie zrezygnować, kolejne zostaną ograniczone. - Przykład? Od dawna przygotowujemy się do budowy nowego dworca autobusowego w Tarnowie - mówi. I dodaje, że bez unijnych pieniędzy mogą być z budową problemy.
Samorządowcy obawiają się nie tylko tego, że wstrzymane będą środki na przyszłe projekty. - Może to też dotknąć te projekty, które dostały dofinansowanie w poprzedniej perspektywie 2014-2020. To są inwestycje, które już trwają, często są na wykończeniu. Zakręcenie pieniędzy może oznaczać, że takie budowy po prostu staną - słyszymy od samorządowców.
Co z tymi pieniędzmi?
Na ile jest realne, że Komisja Europejska naprawdę przykręci kurek z pieniędzmi? Wywodzące się z PiS władze województwa uspokajają. - Na tym etapie dzisiaj nie ma żadnego ryzyka. Przygotowywane są wariantowe rozwiązania deklaracji, która by określała nasz stosunek do wolności obywatelskich, podkreślała nasz stosunek do rodziny i również będzie to osadzone w konstytucji - mówi marszałek Witold Kozłowski.
Przeciwny uchwale anty-LGBT wicemarszałek Tomasz Urynowicz (właśnie odszedł z klubu PiS) uważa jednak, że problem jest i to bardzo duży. - Nie wyobrażam sobie, żeby ostatecznie unijne środki do Małopolski nie trafiły. Mam więc nadzieję, że uda się przekonać radnych do zmiany zdania - mówi w rozmowie z money.pl.
Dodaje jednak, że nawet jeśli sprawę uda się wyprostować, straty i tak będą bardzo duże. - Komisja daje czas na odpowiedź do 14 września, pewnie dostanie odpowiedź, potem będą trwały analizy. A potem może nas czekać nowa fala COVID. Trudno więc nie zadać sobie pytania, czy lepiej, żeby unijne środki trafiały do nas stale, czy z opóźnieniami - mówi Urynowicz.
Zgadza się z tym Marek Sowa. - Prędzej czy później oczywiście z uchwały anty-LGBT trzeba się będzie wycofać. Tyle że im później się to stanie, tym koszty będą większe - mówi.
Biuro prasowe Komisji Europejskiej podkreśla też, że prowadzi z władzami Małopolski dialog, ale jest on "techniczny i monitorujący".
Przypomnijmy, tzw. deklaracja anty-LGBT została podjęta przez sejmik województwa małopolskiego w kwietniu 2019 roku. Radni zadeklarowali m.in. "wsparcie dla rodziny opartej na tradycyjnych wartościach oraz obronę systemu oświaty przed propagandą LGBT zagrażającą prawidłowemu rozwojowi młodego pokolenia".
19 sierpnia radni związani z PO próbowali deklarację uchylić, lecz to się nie udało.