Od lat Światowa Organizacja Zdrowia walczy ze szkodliwymi tłuszczami trans, które znajdują się w żywności. W 2019 r. Komisja Europejska wydała rozporządzenie wprowadzające limity ich zawartości w produktach spożywczych. Maksymalna zawartość to 2 g na 100 g tłuszczu.
To oznacza, że producenci żywności, którzy dodawali do swoich produktów więcej, będą musieli zmniejszyć tę ilość lub wycofać swój produkt z rynku. To wszystko już od 2 kwietnia.
Będzie pewność, co jemy
Tłuszcze trans znajdują się w m.in. w produktach pochodzenia zwierzęcego - mięsie czy nabiale, ale rozporządzenie Komisji Europejskiej nie dotyczy tłuszczów w postaci naturalnej. Najgorsza postać izomerów kwasów tłuszczowych trans powstaje podczas uwodornienia (utwardzania) olejów roślinnych.
Oczywiście same oleje nie są szkodliwe, ale w procesie ich utwardzania zmieniają swoje właściwości. Producenci dodają utwardzony tłuszcz do produkcji żywności, bo to tani i bardzo opłacalny składnik. Na etykiecie oznaczany jest jako "częściowo uwodorniony tłuszcz" lub "częściowo utwardzony tłuszcz".
Mimo tego, że w ciągu ostatnich lat wielu producentów wyeliminowało ten składnik ze swoich wyrobów, to i tak w dalszym ciągu na sklepowych półkach można znaleźć produkty z tego rodzaju tłuszczem w składzie.
Znajduje się m.in. w batonach, ciastkach, chipsach, czekoladach czy margarynach. Do tej pory nie wiedzieliśmy też, ile szkodliwych tłuszczów trans kryło się w danym produkcie, bo w Polsce nie ma obowiązku podawania takiej informacji na opakowaniu. Od 2 kwietnia 2021 r. będziemy mieli jednak pewność, że będzie to nie więcej niż 2 g na 100 g tłuszczów.
- Każdy producent musi to zapewnić. Informacja o ilości tłuszczów trans w dalszym ciągu nie będzie podawana na etykietach, ale producenci i ich produkty będą kontrolowane. Dlatego muszą dostosowywać się do nowych przepisów. Jeżeli tego nie zrobią, to będą płacić kary – komentuje dr hab. n. farm. Hanna Mojska, prof., Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny.
Ekspert dodaje, że producent tłuszczu utwardzonego musi przekazać producentowi, który używa tego tłuszczu do swoich wyrobów, informacje o ilości izomerów trans. - Ważne jest, aby producent finalnego produktu mógł sobie przeliczyć, czy nie przekroczy wartości 2 g izomerów trans na 100 g użytych tłuszczów – dodaje dr Mojska.
Producenci w gotowości
Producenci, którzy do swoich wyrobów używają tłuszczów utwardzonych, są przygotowani na tę zmianę. Spółdzielnia Złotokłos, która specjalizuje się w wyrobie ciastek, już od listopada zeszłego roku używa tłuszczów utwardzonych o obniżonej zawartości szkodliwych izomerów trans.
- Jesteśmy przygotowani. Nasze produkty nie znikną z półek, innych firm również. Będzie w nich po prostu mniejsza ilość kwasów tłuszczowych trans, zgodna z rozporządzeniem – komentuje firma.
Prezes Polskiej Federacji Producentów Żywności Andrzej Gantner mówi, że producenci mieli 2 lata na przygotowanie się do tego rozporządzenia i wiedzieli, od kiedy będzie ono obowiązywać.
- Od momentu wejścia w życie tego rozporządzenia, jeżeli w restauracji czy na sklepowej półce inspekcja zbada i stwierdzi, że dany produkt zawiera więcej izomerów trans, niż powinien, to będzie traktowała go jako produkt zanieczyszczony. Wtedy dopiero ten wyrób może zostać wycofany z rynku – komentuje Andrzej Gantner.
Prezes PFPŻ mówi, że producenci chcą zachować swoje produkty, dlatego będą dostosowywać się do nowych wymogów.
- Redukcja izomerów kwasów tłuszczowych trans następuje od wielu lat, więc dla większości producentów nie jest to nagła zmiana czy problem. Dziś średnia zawartość izomerów trans w margarynach, które kiedyś były uznawane za duże źródło tych związków, wynosi poniżej 1 proc., czyli dwukrotnie mniej, niż mówi rozporządzenie – mówi Andrzej Gantner.
Tłuszcze trans - co w nich złego?
Według Światowej Organizacji Zdrowia regularne i duże spożycie tłuszczów trans przyczynia się rocznie do śmierci pół miliona ludzi na całym świecie. Ten rodzaj przetworzonego tłuszczu wpływa negatywnie m.in. na nasze serce, zwiększając ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, a także cukrzycy typu 2.
Według danych kampanii "Poznaj się na tłuszczach" ponad 70 proc. Polaków nie wie, jak się zorientować, czy w danym produkcie są tłuszcze trans, a głównym powodem jest właśnie to, że przepisy nie nakładają na producentów podawania takiej informacji na etykietach.
Niestety - jak pisaliśmy wyżej - to się nie zmieni, ale kupując produkt z częściowo utwardzonym lub uwodornionym tłuszczem roślinnym, będziemy mieć pewność, że nie jest go więcej niż 2 g na 100 g tłuszczu w produkcie. Taka ilość nie powinna być dla nas szkodliwa.
Dziennikarka Katarzyna Bosacka, od lat zajmująca się tematami związanymi z żywnością, jest zdania, że brakuje na opakowaniach informacji na temat ilości izomerów trans w danym produkcie.
- Konsumentom, politykom, lekarzom, dietetykom, ekologom, słowem wszystkim oprócz producentów taniej, przetworzonej żywności, powinno zależeć na całkowitym wyeliminowaniu tłuszczów trans z naszej diety - twierdzi.
- Cieszę się, że po latach walki o czyste etykiety i zdrowsze produkty spożywcze, Komisja Europejska zrobiła krok w dobrą stronę. Jednak konsument ma prawo do pełnej informacji, dlatego ani ja, ani rzesza innych edukatorów prozdrowotnych nie ustaniemy w walce o przejrzystość informacji, która trafia do konsumentów. Mamy pełne prawo wiedzieć, czy w produkcie jest 0,2 proc. czy całe 2 proc. tłuszczów trans, bo różnica jest zasadnicza – podsumowuje Bosacka.