Ulga i optymizm, jaki pojawił się wśród inwestorów finansowych po ogłoszeniu porozumienia między Cyprem a międzynarodowymi pożyczkodawcami, uleciał równie szybko, co się pojawił, a wszystkiemu winny był niefortunny komentarz szefa Eurogrupy Jeroena Dijsselbloema. Stwierdził on, że restrukturyzacja cypryjskich banków powinna być traktowana jako wzór dla reszty unii walutowej. W późniejszym oświadczeniu wycofał swoje stanowisko, podkreślając szczególność przypadku Cypru, ale przysłowiowe mleko się rozlało, a wzmianki zostały odebrane jako koniec ery ratowania za wszelką cenę banków przed bankructwem i wysunięcie na pierwszą linię do ponoszenia strat udziałowców, wierzycieli, a w ostateczności także deponentów danej instytucji.
Poniedziałkowe wydarzenia przede wszystkim nadwyrężają zaufanie Europejczyków do systemu finansowego i zwiększają obawy o bezpieczeństwo ulokowanych tam środków, jednak nie należy traktować słów Dijsselbloema jako diametralny zwrot sytuacji. Prędzej, czy później należało się liczyć z tym, że cierpliwość bogatych państw północy Europy (Niemcy, Holandia, Austria, Finlandia) się wyczerpie i powiedzą one dość wykładaniu kolejnych miliardów euro z kieszeni podatników na rzecz ratowania nierozważnych i rozrzutnych członków unii walutowej. Szef Eurogrupy chciał na przykładzie Cypru zaznaczyć, że aby uzdrowić europejski system finansowy, trzeba nauczyć banki, że nie mogą ponosić nadmiernego ryzyka w przekonaniu, że w najgorszym scenariuszu władze państwowe przyjdą z pomocą.
Uważamy, że nadal mało prawdopodobne jest, aby run na banki (który z pewnością wystąpi na Cyprze) przeniósł się na inne kraje członkowskie. Przypadek Cypru z jego rozdmuchanym systemem bankowym (800% PKB) jest szczególny i bardzo różniący się od schematów w innych państwach. Ponadto banki w Europie od niemal dwóch lat są zaangażowane w proces uzdrawiania struktury aktywów w ramach realizacji obowiązków wynikających z Bazylei III i ryzyko powtórki scenariusza Cyprus Popular Bank jest niskie. Poniedziałkowa reakcja rynków finansowych była silna, jednak nie powinna być długotrwała. Wciąż jednak, analizując pozycje unijnej waluty, mnogość problemów, jakie w ostatnim czasie napiętrzyły się wokół strefy euro (paraliż polityczny we Włoszech, pogarszające się dane makro, kryzys cypryjski), ciężko jest w tym momencie oczekiwać istotnej aprecjacji euro.
Powyższa analiza stanowi wyraz opinii i poglądów autora i nie powinna być traktowana jako rekomendacja dokonania transakcji na instrumentach finansowych.