Wybory parlamentarne we Włoszech przyniosły jeden z najgorszych scenariuszy. Pomimo że centrolewicy, której przewodzi Pierluigi Bersani, udało się uzyskać większość w Izbie Deputowanych, Senat pozostaje zdefragmentowany i nawet koalicja z centrum, na którego czele stoi dotychczasowy premier Mario Monti, nie pozwoli na osiągnięcie większości. We Włoszech obie izby mają równe prawa ustawodawcze, zatem niewykluczone, że wybory zostaną powtórzone. Reakcja rynków finansowych była jednoznaczna. Euro zostało silnie przecenione na całej linii, notując siedmiotygodniowe minimum wobec dolara (1,3042), a spadek o ponad 2,5% względem jena był najsilniejszy od maja 2010 r., kiedy rynek panicznie reagował na gwałtowne protesty na ulicach Aten. Inwestorzy mieli nadzieję, że wygrana centrolewicy i przyłączenie do rządu partii Montiego przyniesie kontynuację surowych reform gospodarczych, które zawrócą Włochy ze ścieżki nieprzerwanie rosnącego zadłużenia przekraczającego 120% w relacji do PKB. Jednak wynik wyborów pokazuje,
że włoskie społeczeństwo jest silnie podzielone i jawnie sprzeciwia się dalszym planom oszczędnościowych. Rozbijając wyniki na pojedyncze ugrupowania, największą popularność zyskał Ruch Pięciu Gwiazd kierowany przez komika Beppe Grillo, który przez ostatnie 3 lata atakował elitę polityczną, oskarżając ich o korupcję i działanie na szkodę państwa. Sprzeciw dalszym oszczędnościom budżetowym wyraża także wysoka pozycja centroprawicy, gdzie za sterami stoi Silvio Berlusconi. Były premier kraju, który musiał odejść w 2011 r. po fali skandali, w ciągu niecałych dwóch miesięcy zdołał zniwelować stratę do centrolewicy z 10 pkt proc. do niecałych 2 pkt. Wizja powtórzonych wyborów z jednej strony oznacza kolejne tygodnie przestoju w pracach parlamentu, opóźniając wdrażanie kolejnych reform, ale co gorsza daje szansę Ruchowi Pięciu Gwiazd na powiększenie elektoratu. Wygrana Grillo w obu izbach będzie się wiązać z dalszą deterioracją wiarygodności Włoch, tak skrzętnie odbudowywaną w ostatnich miesiącach przez premiera
Montiego. Dla Europy oznacza to powrót obaw o eskalację kryzysu zadłużenia na czele z zagrożeniem wypłacalności Rzymu. Powtórka rynkowego scenariusza z jesieni 2011 r. jest mało prawdopodobna, jednak i tak nie można wykluczyć silnej fali ucieczki do ryzyka na przestrzeni najbliższych tygodni.
Powyższa analiza stanowi wyraz opinii i poglądów autora i nie powinna być traktowana jako rekomendacja dokonania transakcji na instrumentach finansowych.