Szef rządu podkreślił, że podwyżki wiązałyby się ze zwiększeniem deficytu budżetowego, a to oznaczałoby niewypełnienie przez Polskę zobowiązań wobec Unii Europejskiej i utratę unijnych środków. "To byłby ogromny szok dla Polski" - dodał.
Jarosław Kaczyński zaznaczył, że jeżeli żądania płacowe protestujących mają być w części spełnione, należy zwiększyć dochody państwa, a w tym celu podnieść podatki. Premier dodał, że na taką decyzję musi być przyzwolenie społeczeństwa, dlatego zamierza wystąpić z propozycją przeprowadzenia referendum.
Jarosław Kaczyński zaznaczył przy tym, że jedyną grupą w Polsce, dysponującą środkami finansowymi, które można uszczuplić, są ludzie bogaci. Premier poinformował, że w Ministerstwie Finansów trwają już prace nad planem podniesienia podatków.
Premier powiedział, że nie będzie rozmawiał z protestującymi pielęgniarkami, dopóki nie opuszczą one jego Kancelarii. Szef rządu dodał, że protest jest bez wątpienia "przedsięwzięciem politycznym".