Usuwanie składu trwa już ponad dobę. Jak powiedział Polskiemu Radiu dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Łodzi Marek Olkiewicz, który koordynuje usuwanie wraku, prace są na półmetku i zmierzają do tego, żeby udrożnić chociaż po jednym torze, aby połączyć Polskę centralną z południową. Marek Olkiewicz dodaje, że trzeba jeszcze jeden wagon wstawić na boczny tor.
Marek Olkiewicz podkreśla, że wszystkie wagony, a także lokomotywa, zjadą z miejsca wypadku po torach. Tylko jeden wagon, najbardziej uszkodzony, został ściągnięty na pobocze. Wagon ten nadaje się już tylko do kasacji.
Obecnie przy usuwaniu wraku pracuje około sześćciedzięciu osób.
Wstępne wyniki prokuratorskiego śledztwa wskazują na to, że przyczyną katastrofy mogła być nadmierna prędkość pociągu. Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim Witold Błaszczyk, z pierwszych ustaleń wynika, że maszynista trzykrotnie przekroczył dozwoloną prędkość. W miejscu katastrofy wynosiła ona 40 kilometrów na godzinę, z odczytu zapisu technicznego rejestratora pracy lokomotywy wynika zaś, że pociąg jechał z prędkością 118 kilometrów na godzinę.