Marcin Żołędziewski tłumaczy, że związkowcy dopiero po dwóch tygodniach mogą ogłosić strajk generalny po wejściu z dyrekcją w spór zbiorowy, stąd termin 1 grudnia. Wówczas strajk będzie legalny. Obecne protesty listonoszy są w świetle prawa nielegalne, ale związkowcy domagają się ich uznania jako zasadne. Związkowcy żądają całkowitej amnestii dla protestujących, a nie - jak proponuje dyrektor - tylko dla tych, którzy nie naruszyli prawa. To - zdaniem przewodniczącego Związku Listonoszy Poczty Polskiej - stwarza możliwości różnych interpretacji.
Poza najważniejszą kwestią płac - związkowcy nie dogadali się także z dyrekcją w kwestii doręczania tzw. druków bezadresowych. I związkowcy, i kierownictwo Poczty chcą, by powierzyć tę usługę firmom spoza
Poczty lub pracownikom Poczty na zasadach umowy-zlecenia.
Główną kwestią, o które rozbijały się rozmowy były płace. Związkowcy żądają minimalnej płacy w wysokości 1300 złotych i 150 złotych podwyżki od przyszłego roku. Stanowisko kierownictwa poczty to 1300 złotych w dużych miastach, 1200 w małych i podwyżka od nowego roku o 65 złotych.
Przedstawiciel strajkujących dodał, że podczas negocjacji pracownicy poczty znacznie ustąpili ze swych pierwotnych żądań. Oczekują zatem, że również kierownictwo poczty będzie skłonne do ustępstw.