Na jutrzejszym spotkaniu unijnych ministrów środowiska w Brukseli Polska, której gospodarka jest w większości oparta na węglu, prawdopodobnie zawetuje plan ograniczania emisji CO2. Minister środowiska Marcin Korolec powiedział, że Unia nie może samodzielnie decydować się na ambitniejsze plany, skoro nie wiadomo jeszcze, co zrobi reszta świata. "Formułowanie celów polityki klimatycznej w pespektywie roku 2030, 2040, 2050 powinno nastąpić po tym, jak zostaną zakończone światowe negocjacje dotyczące polityki klimatycznej, prawdopodobnie będzie to rok 2015" - tłumaczył minister środowiska.
Marcin Korolec powiedział, że Unia już raz zgodziła się na kosztowną walkę ze zmianami klimatycznymi decydując, że do 2020 roku emisja dwutlenku węgla zostanie zredukowana o jedną piątą. A tymczasem światowi najwięksi truciciele - jak Stany Zjednoczone, Chiny czy Indie - nie złożyli żadnych wiążących deklaracji. "Już raz zapłaciliśmy jako Unia zgłaszając pakiet klimatyczno-energetyczny i jesteśmy sami jeśli chodzi o wysiłki polityki klimatycznej w perspektywie roku 2020. Nie powinniśmy dziś podwyższać naszych zobowiązań, bo zapłacimy 3 razy. Taka perspektywa negocjacyjna jest trudna do zaakceptowania" - podkreślił minister.
Tymczasem Dania, kierująca pracami Unii Europejskiej, robi wszystko, by jutro doszło do zaakceptowania dokumentu wyznaczającego, w jaki sposób Wspólnota będzie ograniczać emisję dwutlenku węgla. Przewiduje on stopniowe zaostrzanie reguł. W 2030 roku emisja CO2 ma być zredukowana o 40 procent, 10 lat później już o 60 procent - tak, by w 2050 roku Unia mogła dojść do 80-procentowej redukcji dwutlenku węgla.
IAR