Polskę reprezentują premier Donald Tusk i minister finansów Jacek Rostowski. Pierwotnie do Brukseli chciał także lecieć prezydent Lech Kaczyński, ale kilka dni przed szczytem zrezygnował z pomysłu. Prezydenta w Brukseli reprezentuje wiceszef jego kancelarii Władysław Stasiak.
W rozmowie z Polskim Radiem Stasiak powiedział, że prezydent cieszy się z deklaracji szefów państw nowej Unii. Jeszcze przed rozpoczęciem szczytu przedstawiciele dziewięciu państw pod przewodnictwem polskiego premiera oświadczyli, że w obliczu kryzysu Europa musi przede wszystkim zachować solidarność. "Pan prezydent bardzo mocno stawia na to, żeby Unia Europejska działała solidarnie, uwzględniając specyfikę każdego z krajów, ale równocześnie nie będąc klubem lepszych i gorszych" - powiedział wiceszef prezydenckiej kancelarii.
Zdaniem Władysława Stasiaka, dzisiejszy szczyt nie przyniesie przełomu w walce z kryzysem. Równocześnie jednak jest bardzo ważne, żeby padały takie deklaracje, jak ta o potrzebie europejskiej solidarności. "Czasem jest tak, że najpierw trzeba pewne rzeczy powiedzieć, żeby potem je móc zrobić" - dodał Stasiak.
Dzisiejsze spotkanie ma być sprawdzianem jedności i solidarności Unii Europejskiej. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej obawiają się bowiem podziału Unii na lepszą i gorszą.