Między dwiema rundami strajku nie doszło do podjęcia rokowań o zmianie warunków pracy, zmniejszeniu liczebności załóg pokładowych i zamrożeniu płac. Pracodawca i strajkujący nie tylko przestali się do siebie odzywać, ale z upodobaniem robią sobie wzajemne złośliwości. Pikiety strajkujących zakładają na twarze świńskie maski i wywieszają na lince bieliznę z nazwskiem dyrektora, Willego Walsha. Dyrektor odebrał im natomiast przywilej zniżkowych lub wręcz darmowych przelotów, przysługujących za wysługę lat.
Zgodnie z brytyjskim prawem, wszyscy strajkujący stewardzi i stewardessy tracą zarobek za każdy dzień przestoju. Ale jak donosi dzisiejszy "Daily Telegraph", British Airways potrącą części załóg nawet 2-tygodniowe pobory za zakłócenie cyklu pracy, który na dalekich trasach wynosi do 14 dni. Poważne straty ponoszą też same linie. Pierwsze trzy dni strajku kosztowały je 21 milionów funtów. W zeszłym roku straty British Airways wyniosły 400 milionów.