Areszt śledczy to nie hotel, pizzy nie będzie - mówią przedstawiciele prokuratury okręgowej w Warszawie o sprawie włoskich kibiców Lazio.
Przed ubiegłotygodniowym meczem w Warszawie do policyjnych komisariatów doprowadzono w sumie 149 obcokrajowców, w większości obywateli Włoch. Część została już skazana, część czeka na proces. Obecnie w aresztach przebywa 22 włoskich kibiców. W ich sprawie interweniował dziś włoski premier Enrico Letta, który podkreślał, że tamtejsza opinia publiczna jest mocno zaniepokojona. Kibice mieli skarżyć się między innymi na złe traktowanie i małe porcje jedzenia.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak zapewnia, że włoscy kibice nie są specjalnie represjonowani. "Z całą pewnością nie są specjalnie głodzeni i dostają co najmniej to samo jedzenie i picie, które otrzymują polscy tymczasowo aresztowani lub skazani. To kwestie, które reguluje ustawa. Nie mogę jednak wykluczyć, że jedzenie we Włoszech jest lepsze" - mówi prokurator. Przemysław Nowak dodaje, że zmiana menu w areszcie raczej nie wchodzi w grę, więc pizzy raczej nie będzie.
Prokurator podkreśla, że materiał dowodowy wskazuje na popełnienie przez kibiców Lazio poważnych przestępstw. "Były to czyny o charakterze chuligańskim. Zachowywali się bez powodu w sposób oczywiście lekceważący dla porządku publicznego. Nadto kilku z nich postawiono zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza policji. To oznacza, że stosowali wobec funkcjonariuszy przemoc. To są czyny uznawane w Polsce za przestępstwo" - podkreśla prokurator.
Kibole Lazio zostaną osądzeni zgodnie z procedurami - zapewnia wiceminister Spraw Wewnętrznych Marcin Jabłoński. Los zatrzymanych zaniepokoił włoskie władze. Z kolei premier Donald Tusk po spotkaniu z włoskim premierem zapewnił, że zrobi wszystko co w jego mocy, aby procedury przewidziane przez polskie prawo były w tej sprawie jak najmniej dotkliwe. Wiceminister Jabłoński powiedział, że odpowiednie instytucje działają zgodnie z polskimi zasadami. Sytuację zatrzymanych Włochów omawiał we wtorek z włoskim ambasadorem. Dyplomata zapoznał się z dowodami i powinien przyznać, że zastosowano procedury adekwatne do zagrożenia - mówi wiceminister.
IAR