Afgańczyk, którego samochód stanął w środę w płomieniach na brytyjskim lotnisku wojskowym na południu Afganistanu w czasie lądowania ministra obrony USA Leona Panetty, miał zaatakować amerykańskich żołnierzy mających się z nim spotkać.
Poinformował o tym w czwartek anonimowy przedstawiciel armii USA.
Jak podało amerykańskie wojsko, niedoszły zamachowiec zmarł w czwartek wskutek poparzeń ciała; w samochodzie, którym jechał, nie znaleziono ani broni, ani materiałów wybuchowych.
Dzień wcześniej rzecznik Pentagonu kapitan John Kirby powiedział, że do miejsca, w którym na lotnisku w bazie lotniczej Camp Bastion w prowincji Helmand miał się zatrzymać samolot Panetty, z dużą prędkością podjechała furgonetka. Według niego nic nie wskazywało, aby kierowca usiłował dokonać zamachu.
Mężczyzna wjechał do rowu na lotnisku i furgonetka przewożąca benzynę stanęła w płomieniach. Samochód był kradziony.
Ministrowi Panetcie, ani towarzyszącym mu osobom nic się nie stało. (PAP)
cyk/ ro/
10999418 10999514 10999595