Izraelski minister obrony Ehud Barak i sekretarz obrony USA Robert Gates, który przybył do Jerozolimy wezwali w czwartek prezydenta Syrii Baszara el-Asada, aby poszedł w ślady b. egipskiego prezydenta i zrzekł się władzy.
"Trudno się zorientować, co właściwie dzieje się w Syrii, ale gdybym miał im doradzać, radziłbym, aby poszli w ślady rządu egipskiego, nie zaś libijskiego" - powiedział Barak na wspólnej z Gatesem konferencji prasowej.
Według Gatesa, prezydent Syrii Asad "stanął wobec tego samego wyzwania, co tyle rządów w regionie wskutek protestów narodów przeciwko sytuacji materialnej i politycznej, w jakiej się znajdują".
"Właśnie przybyłem z Egiptu, gdzie wojsko usunęło się na bok, pozwoliło ludziom demonstrować i przeprowadzić demokratyczną rewolucję" - powiedział sekretarz obrony USA.
I dodał: "Syryjczycy powinni zrozumieć tę lekcję".
Gates ma się potkać w piątek z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu i prezydentem Szimonem Peresem.
Następnie odbędzie spotkania z przywódcami Autonomii Palestyńskiej.
Gates podejmie w imieniu prezydenta Baracka Obamy kolejną próbę przekonania obu stron - Izraela i Palestyńczyków - o konieczności porozumienia się w sprawie współistnienia dwóch państw: izraelskiego i palestyńskiego.
"Przesłanie, jakie przywożę na moje spotkania z izraelskimi i palestyńskimi przywódcami brzmi: To konieczne. Musimy dokonać odważnego kroku, musimy pójść w kierunku rozwiązania polegającego na współistnieniu dwóch państw" - nawoływał Gates.
Jego wizyta przypadła w chwili szybko wzrastającego napięcia między Izraelem a ruchem Hamas rządzącym w Strefie Gazy.
W ciągu pięciu dni wzajemnych ataków między Izraelczykami i bojownikami muzułmańskimi w Strefie Gazy zginęło kilkunastu Palestyńczyków, wśród nich siedmiu cywilów.
Wprawdzie nie łączy się tego oficjalnie z wydarzeniami w Strefie Gazy, ale w środę brytyjska turystka straciła życie, a 38 osób zostało rannych wskutek pierwszego od 2004 roku zamachu bombowego w Jerozolimie. (PAP)
ik/ ro/
8633860+