Wiceprezydent USA Joe Biden przybył w piątek do Bagdadu, aby nie dopuścić do kryzysu politycznego, jaki grozi Irakowi po wydaniu zakazu udziału w marcowych wyborach parlamentarnych ponad 500 polityków powiązanych z saddamowską partią Baas, głównie sunnitów.
Decyzja ich wykluczenia, podjęta przez iracką komisję wyborczą, wywołała ostrą reakcję społeczności sunnickiej, uważającej, że szyici chcą ją zmarginalizować, a także poważne zastrzeżenia ze strony USA i ONZ.
Udział w wyborach społeczności sunnickiej, która zbojkotowała wybory w 2005 roku, uważany jest za kluczowy dla stabilności kraju. Walki między sunnitami i szyitami w latach 2006-2008 pochłonęły w Iraku tysiące ofiar.
"W czasie wizyty Biden spotka się z prezydentem Dżalalem Talabanim, premierem Nurim al-Malikim, przewodniczącym parlamentu Ijadem as-Samarai i innymi politykami. Rozmawiać będzie także ze specjalnym wysłannikiem sekretarza generalnego ONZ w Iraku Adem Melkertem" - czytamy w komunikacie Białego Domu.
Jest to już trzecia wizyta amerykańskiego wiceprezydenta, który w rządzie USA odpowiada za sprawy irackie.
Wśród polityków wykluczonych z irackich wyborów znalazł się Saleh Mutlak, stojący na czele sunnickiego Irackiego Frontu Dialogu Narodowego, który na czas wyborów zawarł porozumienie z byłym premierem Iraku Ijadem Alawim.
We wtorek premier al-Maliki zaprzeczył, że decyzja komisji miała uderzyć w sunnitów, jednak podkreślił, że dawny ruch byłego prezydenta Saddama Husajna powinien zostać zakazany na wzór partii nazistowskich w Europie.
"Oczywiście, jest wielu sunnitów (na liście osób wykluczonych), lecz być może (jest na niej) więcej szyitów (...)" - powiedział. Jak zaznaczył, decyzją komisji wyborczej objęci są tylko ci, którzy zostali uznani za "przestępców" Baas: ci aktywnie uczestniczący w reżimie Saddama Husajna lub ci, którzy propagowali jego idee. (PAP)
jo/ mc/
5527379 arch.