Minimalizacja ryzyk, zwłaszcza politycznych, to warunek zmobilizowania odpowiedniej ilości pieniędzy na walkę ze zmianami klimatu - oceniali uczestnicy rozpoczętego w niedzielę w Warszawie biznesowego forum Climate Solutions, towarzyszącego szczytowi COP19.
Głównymi tematami forum są sposoby i możliwości mobilizowania od 2020 r. 100 mld dol. rocznie na zapobieganie zmianom klimatycznym i walkę z ich skutkami w skali globalnej.
Taką skalę środków na ten cel przewidują zapisy m.in. Konwencji Klimatycznej ONZ.
Wielu uczestników dyskusji wskazywało na ryzyko polityczne, czyli ryzyko wprowadzenia w przyszłości niekorzystnych dla danej inwestycji rozwiązań regulacyjnych, jako główną przeszkodę w mobilizowaniu środków.
"Bez problemu zarządzamy ryzykiem wprowadzania nowych technologii czy ryzykiem cen rynkowych, natomiast ryzyko polityczne, czyli ryzyko wprowadzenia określonych reżimów regulacyjnych, jest znacznie trudniejsze" - tłumaczył prezes jednego z duńskich funduszy emerytalnych Torben Moger Pedersen.
Przedstawicielka duńskiego rządu Anne Hojer Simonsen oceniała, że właśnie długoterminowy konsensus polityczny przyczynił się do sukcesu "zielonej" gospodarki w Danii. Rządy powinny tworzyć warunki zachęcające do takiego inwestowania; inwestycje związane z klimatem nie są bardziej ryzykowne niż inne, a te związane z wykorzystaniem węgla są bardzo wysoko ryzykowne - przekonywała.
Częsta była opinia, że Zielony Fundusz Klimatyczny (GCF), który ma koordynować, zbierać i rozdzielać te środki, musi zaoferować prywatnym inwestorom takie instrumenty, które zminimalizują ryzyka - przede wszystkim regulacyjne - i skłonią do ulokowania pieniędzy w projektach związanych z ograniczaniem emisji i przystosowaniem do zmian klimatycznych.
Dyrektor wykonawczy w GCF Hela Cheikhrouhou mówiła, że najbliższe kilka miesięcy zdecyduje o ostatecznym modelu działania Funduszu. Zaznaczyła jednak, że wypracowana już koncepcja zakłada, że dzięki początkowemu zaangażowaniu funduszy publicznych z państw rozwiniętych uda się przyciągnąć inwestorów prywatnych, oferując im takie instrumenty inwestycyjne, w których środki publiczne będą formą zabezpieczenia. "To kwestia zmieszania środków publicznych ze środkami prywatnych inwestorów, tak, żeby dany instrument inwestycyjny być atrakcyjny i odpowiednio bezpieczny" - tłumaczyła.
Przedstawiciele sektora bankowego zwracali uwagę, że obecnie główne wyzwanie polityczne to ustalenie takich zasad działania GCF, by fundusz był odporny na naciski ze strony tych, którzy mają być beneficjentami jego działalności.
Zapewniali jednocześnie, że wiele instytucji finansowych szuka możliwości długoterminowych, ale pewnych inwestycji. "Opóźnienia w budowie infrastruktury nie wynikają z braku chętnych do inwestowania w nią, ale z ryzyk regulacyjnych, jakie ze sobą to niesie, i to nawet w krajach rozwiniętych" - Pedersen. GCF czeka bardzo ciężka praca, żeby przetrzeć ścieżki dla inwestycji w krajach rozwijających się - dodał.
Podobnego zdania był Abyd Karmali z Bank of America Merill Lynch. Jak mówił, głównym zadaniem dla GCF powinno być usunięcie barier w inwestowaniu. Być może powołanie takiego globalnego funduszu to najlepszy sposób, żeby tego dokonać - dodał.
Przedstawiciele świata finansów podczas niedzielnych dyskusji wymieniali wiele możliwości zabezpieczania inwestycji, związanych z klimatem i to takich, o jakie chodzi sygnatariuszom Konwencji Klimatycznej. Często jednak przypominali, że na razie nie padły żadne wiążące deklaracje ze strony państw rozwiniętych o wprowadzeniu do całego mechanizmu Zielonego Funduszu określonych pieniędzy.
Świat biznesu zwraca też uwagę, że odpowiednie deklaracje muszą nastąpić w ciągu kilku miesięcy, jeżeli - zgodnie z deklaracjami stron negocjacji klimatycznych i ONZ - do podpisania globalnego porozumienia ws. klimatu ma dojść w 2015 r.(PAP)
wkr/ malk/