Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Europa: Eksperci strzegą swej niezależności od partii politycznych

0
Podziel się:

Opłacanie przez partie polityczne ekspertów, propagujących w mediach
partyjne linie, poglądy, czy programy bez przyznawania się do partyjnej afiliacji, raczej nie jest
praktykowane w krajach europejskich. Eksperci z reguły bardzo strzegą swej niezależności.

Opłacanie przez partie polityczne ekspertów, propagujących w mediach partyjne linie, poglądy, czy programy bez przyznawania się do partyjnej afiliacji, raczej nie jest praktykowane w krajach europejskich. Eksperci z reguły bardzo strzegą swej niezależności.

O tym, na co wydają pieniądze polskie partie polityczne, napisała w środę "Gazeta Wyborcza". Według GW najwięcej, poza pracownikami, dostają zaprzyjaźnione agencje PR i reklamowe oraz fundacje i instytuty. Opłacani są także występujący w mediach komentatorzy polityczni, publicyści i eksperci, przy czym nie ujawniają oni, że pobierają pieniądze z partyjnych kas za prezentowanie linii PO czy PiS.

W Niemczech nie są znane przypadki opłacania przez partie polityczne "pod stołem" naukowców, którzy występują w mediach jako niezależni eksperci, a w rzeczywistości reprezentują poglądy partii, od której otrzymują pieniądze.

Polityczne czy gospodarcze think thanki w rodzaju Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej, Fundacji Nauka i Polityka czy DIW - Niemiecki Instytut Gospodarki, których eksperci często występują w mediach, są bardzo uczulone na punkcje swojej niezależności, która przesądza o wiarygodności tych placówek.

Z kolei polityczne fundacje, zbliżone do partii politycznych (Fundacja Konrada Adenauera - CDU, Fundacja Friedrich Eberta - SPD czy Fundacja Boella - Zieloni), nie udają całkowicie niezależnych - dla wszystkich odbiorców czytelne są ich afiliacje z daną partią.

W spornych sprawach, takich jak reformy służby zdrowia, prawa par homoseksualnych, czy emerytury, uczestnicy telewizyjnych i radiowych debat jasno deklarują swoje poglądy polityczne, więc z góry wiadomo, kto jaką partię reprezentuje.

We włoskich mediach wydarzenia polityczne wolą komentować sami politycy. Media proszą też o to uznanych publicystów, przede wszystkim z największych gazet, ale nie ekspertów. Także komentarze politologów należą do rzadkości. Partie zatrudniają ekspertów, jednak nie po to, by występowali oni w mediach wychwalając stojące za nimi ugrupowania. Opracowują natomiast dla nich analizy.

Niekiedy na jaw wychodzą inne nadużycia. Kilkakrotnie w ostatnim czasie okazywało się, że lokalni politycy, zwłaszcza przed wyborami, płacili nielegalnie małym komercyjnym stacjom radiowym i telewizyjnym lub wręcz bezpośrednio dziennikarzom za przeprowadzenie z nimi wywiadów.

W Wielkiej Brytanii nie było jak dotąd przypadku opłacania przez partie polityczne przychylnych im komentatorów, choć wielu z nich, tak samo, jak organizacje medialne, dla których pracują, ma swoje polityczne sympatie.

Dużą rolę na rynku mediów odgrywa publiczny nadawca BBC, który ma statutowy obowiązek zachowania politycznej neutralności i wyznacza pewien standard nawet, jeśli inni nadawcy nie uważają go za wzór do naśladowania.

Mechanizmy, za pomocą których partie polityczne starają się wpływać na opinię publiczną, są bardziej subtelne. Politycy sterują przeciekami, decydując tym samym, które medium napisze o czymś jako pierwsze. Na poufne briefingi off the record dopuszcza się wybranych dziennikarzy.

Dziennikarze i spece od PR pracują w rozmaitych biurach prasowych zajmujących się tzw. spinem, czyli propagowaniem określonych poglądów, koncepcji i postaw oraz - jeśli zajdzie taka potrzeba - minimalizowaniem strat, czyli ograniczeniem zasięgu negatywnego rozgłosu.

Dziennikarze, gdy stają się zawodowymi politykami, jak np. minister edukacji Michael Gove, przestają pisać dla mediów. Wyjątkiem jest burmistrz Londynu Boris Johnson, który raz w tygodniu publikuje artykuł w "Daily Telegraph" nie kryjąc swych politycznych sympatii.

W Rosji problem opłacania przez partie polityczne komentatorów medialnych nie występuje. W tym kraju nie ma pluralizmu politycznego, a zdecydowana większość mediów jest kontrolowana przez Kreml.

Na scenie politycznej dominuje kierowana z Kremla partia Jedna Rosja. Poza tą partią władzy dostęp do największych mediów mają tylko ugrupowania lojalne wobec Kremla, przy czym swoje opinie wyrażają tylko wtedy, gdy zostaną o to poproszone.

Kreml dba o to, by szefowie głównych mediów i ich komentatorzy zarabiali wystarczająco dużo, żeby nie odczuwali pokusy "odsprzedawania na boku" czasu antenowego lub miejsca na łamach politycznym konkurentom.

Ponadto wielu ekspertów występujących w największych mediach oficjalnie należy do Jednej Rosji. To samo dotyczy sztandarowych komentatorów.

Nie oznacza to, że w świecie mediów nie ma korupcji. Problemem są teksty, programy telewizyjne i audycje radiowe powstające z inspiracji różnych koncernów, grup interesów czy lobbystów.(PAP)

az/ lep/ sw/ asw/ mal/ par/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)