Francuskie partie eurosceptycznej lewicy i prawicy nie kryją w piątek radości z odrzucenia przez Irlandczyków w referendum Traktatu Lizbońskiego.
Zarówno skrajna prawica Jean-Marie Le Pena, jak i partia komunistyczna uznaje ten dzień za zwycięstwo woli narodu nad unijną biurokracją. Niechęć do Traktatu Lizbońskiego połączyła w piątek, zwykle nieprzychylne sobie, ugrupowania francuskiej skrajnej lewicy i prawicy.
"Jeszcze raz waleczna Irlandia pokazała, że gdy same narody zabierają głos i bronią swoich interesów narodowych, na nic się zdają wszelkie prognozy. Tego wieczoru wszyscy jesteśmy Irlandczykami!" - napisał w wydanym w piątek oświadczeniu przywódca nacjonalistycznego Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pen.
Określił wynik referendum jako "wspaniałe zwycięstwo narodu irlandzkiego, osiągnięte mimo presji, gróźb i szantażów ze strony władz narodowych i europejskich".
Także były minister rządów socjalistycznych Jean-Pierre Chevenement, obecnie przywódca niewielkiej partii lewicowej - Ruchu Republikańskiego i Obywatelskiego, powiedział w piątek agencji AFP, że "głos Irlandczyków ma głębokie znaczenie: narody nie chcą się +rozpłynąć+ w Europie technokratycznej i antysocjalnej".
Francuska Partia Komunistyczna oceniła, że "wybór ludu irlandzkiego jest wyrazem odwagi i przenikliwości".
Zdaniem innego ugrupowania skrajnej lewicy, Ligi Komunistyczno- Rewolucyjnej, wynik referendum pokazuje "ogromną przepaść między elitą polityczną i opinią wyborców, ponieważ 85 proc. irlandzkich polityków popierało traktat".
W lutym tego roku francuscy przeciwnicy traktatu reformującego Unię, zarówno z lewicy, jak i prawicy, manifestowali na ulicach przeciw jego ratyfikacji przez parlament, domagając się w tej sprawie narodowego referendum.
Szymon Łucyk (PAP)
szl/ mc/ jra/