Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kalisz: Drugi dzień procesu ws. zakażeń żółtaczką w stacji dializ w Ostrowie Wlkp.

0
Podziel się:

B. pielęgniarka oddziałowa stacji dializ w
Ostrowie Wlkp. zeznawała w drugim dniu procesu w sprawie zakażenia
pacjentów stacji żółtaczką. Wraz z b. ordynatorem stacji
Stanisławem T. jest oskarżona o spowodowanie zagrożenia
epidemiologicznego.

*B. pielęgniarka oddziałowa stacji dializ w Ostrowie Wlkp. zeznawała w drugim dniu procesu w sprawie zakażenia pacjentów stacji żółtaczką. Wraz z b. ordynatorem stacji Stanisławem T. jest oskarżona o spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego. *

Oboje nie przyznają się do winy. Grozi im do ośmiu lat więzienia. Na rozprawy zostali przywiezieni z aresztów, w których przebywają od września ubiegłego roku.

Prokuratura zarzuca pielęgniarce i ordynatorowi wykonywanie zabiegów medycznych bez użycia jednorazowych rękawiczek, łamanie zasad właściwego podziału wirusologicznego pacjentów oraz w sposób niedopuszczalny z medycznego punktu widzenia, wpuszczanie krwi do krwioobiegu chorych niewymienianą i zainfekowaną wirusem rurką kapilarną.

"Zapewniam, że nigdy nie oddawałam krwi pacjenta do krwioobiegu po uprzednim użyciu jej do badania. Zawsze wymieniałam jednorazową rurkę kapilarną, nie używałam wielokrotnie sprzętu jednorazowego użytku" - mówiła przed sądem Renata R.

Pielęgniarka twierdzi, że zawsze używała rękawic jednorazowych. "Zdejmowałam je jedynie w przypadku trudnej przetoki, aby lepiej ją wyczuć. To jakby powszechna praktyka" - podkreślała.

Renata R. wielokrotnie obciążała w swoich zeznaniach właściciela stacji - spółkę Międzynarodowe Centra Dializ (MCD). Mówiła, że technicy stacji nie dbali o sprzęt. Specjalne filtry nie były wymieniane tak często, jak powinny. "Jednorazowe tzw. bibagi (worki z płynami) były stosowane dwukrotnie, bo tak nakazywało mi MCD" - mówiła. "Tymczasem w protokole MCD wyraźnie zaznaczano, że bibag może służyć tylko do jednej dializy" - wyjaśniała.

B. ordynator stacji Stanisław T. mówił przed kaliskim sądem w środę, że zarzuty wstrzykiwania chorym skażonej krwi i niewymieniania rurek kapilarnych są absurdalne. "Kapilary były wymieniane, bo nie nadają się do ponownego użycia. Skrzepnięta krew powoduje niedrożność rurki już po pierwszym zabiegu" - tłumaczył. Dodał, że nie było takiego powodu, aby posuwać się do takiego absurdu, jak oddawanie krwi pacjentowi.

Przebiegowi rozprawy przysłuchiwała się w czwartek przedstawicielka Fundacji "Pod Prąd Żółtej Rzeki" w Kielcach, która zajmuje się pomocą osobom bezpośrednio dotkniętym wirusem HCV oraz ich bliskim. Sąd zgodził się na jej obecność jako przedstawiciela społecznego, bez uprawnień jako strony w procesie.

Stację w Ostrowie oddano do użytku w grudniu 2005 r. Należy ona do najnowocześniejszych tego typu placówek w kraju. W okresie od grudnia do lipca, w stacji poddano wielokrotnym zabiegom 143 osoby, z których 131 prokuratura uznała jako zagrożone zakażeniem.

Proces będzie kontynuowany w poniedziałek. (PAP)

zak/ wkr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)