Koncertu kwartetu Wayne'a Shortera wysłuchała publiczność podczas czwartkowego wieczoru we wrocławskiej Filharmonii. Amerykański saksofonista, uznawany za jednego z najwybitniejszych w jazzowej historii, zainaugurował tegoroczną edycję festiwalu Jazztopad.
80-letni saksofonista wystąpił we Wrocławiu ze swoim kwartetem, postrzeganym jako być może najwybitniejszy współczesny zespół jazzowy. Shorterowi towarzyszli: kontrabasista John Patitucci, pianista Danilo Perez i perkusista Brian Blade.
Koncert rozpoczął się kilkanaście minut po 19. Muzycy nie przestawali grać przez półtorej godziny. Występy kwartetu Shortera koncentrują się przede wszystkim na muzyce - saksofonista nie odzywa się do publiczności, nie zapowiada kolejnych utworów, nie opowiada historii ich powstania. Tak też było podczas czwartkowego wieczoru.
Shorter znany jest ze swojego filozoficznego i duchowego nastawienia do wykonywanej przez siebie muzyki. - Nic nigdy nie jest ukończone, zamknięte. "Koniec" to dla mnie tylko chwilowa ugoda. Słowa jak "początek" i "koniec" wydają mi się po prostu sztuczne, nie prawdziwe. To coś, na co przystajemy z braku głębszej świadomości życia, mówił Shorter podczas rozmowy z PAP. Kompozycje, jakie prezentuje na koncertach są muzycznymi kolażami, opartymi na kolektywnej improwizacji członków kwartetu.
Saksofonista - Shorter grał na saksofonie tenorowym i altowym - grał oszczędnie, często ograniczając się jedynie do krótkiej frazy, złożonej z kilku dźwięków. Jego muzycy podchwytywali melodię, po czym improwizowali wokół niej, zniekształcając ją i zamieniając w kolejną. "Dla mnie definicja jazzu to +wyzywam cię+. To rzucenie wyzwania wszystkiemu temu, w co wierzysz, że jest dane raz na zawsze" - tłumaczył były członek kwartetu Milesa Davisa. Shorter pozostawiał Perezowi, Patitucciemu i Blade'owi wiele miejsca, by ci mogli współpracować ze sobą nad melodią we wspólnej improwizacji.
"Właśnie skończyliśmy nagrywać nową płytę. Graliśmy koncert w Carnegie Hall razem z 36-osobową Orpheus Chamber Orchestra, a następnego dnia pojechaliśmy do studia i wszystko nagraliśmy. Orkiestra zagrała bez dyrygenta i mówili, że po prostu grają muzykę, jak czują" - mówił Shorter w rozmowie z PAP. Płyta nie jest jeszcze dostępna, jednak program czwartkowego koncertu nawiązywał do tradycji łączącej muzykę jazzową z poważną; muzyka zdradzała wpływy twórczości takich kompozytorów jak Ravel i Debussy. "Już słyszę pytania - co to jest? Czy to muzyka poważna czy jazz? A dla mnie to po prostu muzyka. Ja tylko sobie gram i słucham, co kto przynosi do stołu" - dodał, jakby zapowiadając wrocławski koncert. Muzyków pożegnała owacja na stojąco od żywo reagującej publiczności; bisowali dwukrotnie.
"To był niesamowity wieczór. Wspaniale nam się grało, Wayne był niesamowity. Dziękujemy fantastycznej publiczności. Dużo dziś ryzykowaliśmy, staraliśmy się wybierać trudniejsze rozwiązania; kilka razy wydawało nam się, że wszystko się rozsypie ale zawsze udaje nam się porozumieć i wspólnie poszukać czegoś nowego" - powiedział PAP po koncercie pianista Danilo Perez.
Koncert zainaugurował tegoroczną edycję festiwalu Jazztopad. W piątek wystąpi kontrabasista William Parker z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Wrocławskiej. Podczas finału, 24 listopada, imprezy wystąpi saksofonista Charles Lloyd. (PAP)
pj/ mp/