Uzależniona od rosyjskiego gazu Europa nie może teraz z niego zrezygnować, ale może mówić Kremlowi, że zrobi to, jak tylko USA będą w stanie go eksportować; to perspektywa trzech lat - uważa mieszkający w USA ekonomista Andrzej Lubowski.
Jego zdaniem Zachód musi pokazywać Rosjanom, że za trzy lata ich dominująca pozycja na rynku gazu w Europie może zostać podważona, jeśli na Stary Kontynent zacznie trafiać gaz z nowych złóż w Stanach Zjednoczonych.
Wskazał, że aby tak się stało Amerykanie muszą zbudować infrastrukturę, która umożliwi wysyłanie błękitnego paliwa w dużych ilościach przez Atlantyk. "Pierwszy tego rodzaju terminal ma być gotowy pod koniec przyszłego roku" - powiedział PAP Lubowski.
Czwartkowy "New York Times" podał, że administracja Baracka Obamy usiłuje posłużyć się gazem ziemnym jako bronią w celu ukrócenia wpływów Władimira Putina na Ukrainie i w UE. USA nie eksportują wprawdzie jeszcze swojego gazu ziemnego; ministerstwo energetyki rozpoczęło wydawanie pozwoleń dla amerykańskich firm na eksport surowca od 2015 roku. Amerykańskie firmy przedłożyły 21 wniosków na budowę terminali portowych w USA w celu eksportu LNG.
Zdaniem Lubowskiego w sprawie Rosji bardzo ważne będzie też to, czy unijni przywódcy zdecydują się na jakieś sankcje wobec Moskwy, czy raczej będą rozwadniać reakcję. Sytuacji na Ukrainie i rosyjskim działaniom militarnym na Półwyspie Krymskim szefowie państw i rządów UE poświęcili czwartkowy nadzwyczajny szczyt w Brukseli.
Jak podkreślił ekonomista, Zachód nie dysponuje możliwością zadania Moskwie nokautującego ciosu ekonomicznego. "Rzecz nie w tym, by upokorzyć Rosję, ale by uzmysłowić Putinowi, że wdał się w grę, której nie może wygrać" - zaznaczył.
Lubowski nie jest jednak przekonany, że reakcja unijna będzie adekwatna do zachowania Moskwy. Przypomniał, że do tej pory za sankcjami wobec Kremla, poza krajami Europy Środkowo-Wschodniej, opowiedziała się tylko Szwecja.
"To jest też nauczka dla nas, musimy sobie zdawać sprawę, z jakimi koniunkturalistami mamy do czynienia wśród naszych partnerów. Nie dałbym pięciu groszy w tej sprawie za Niemców" - powiedział Lubowski.
Przypomniał, że Francja nie rezygnuje z dostaw broni dla Rosji - kontraktów podpisanych jeszcze za prezydentury Nikolasa Sarkozyego, który w charakterze konsultanta zatrudnił byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera. Wskazał, że wśród głównych grzechów Europy, które uwidaczniają się w obecnej sytuacji, są brak zdolności do samoobrony i nadmierna zależność energetyczna od Rosji. "To się wszystko mści. To jest konsekwencja krótkowzroczności i braku kręgosłupa" - ocenił ekonomista.(PAP)
stk/ drag/ mag/