Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rosja: Pierwszy wyrok w sprawie majowych starć w Moskwie

0
Podziel się:

Sąd Rejonowy w Moskwie skazał w piątek Maksima Łuzianina na 4,5 roku łagru za
udział w maju tego roku w "masowych rozruchach" na placu Bołotnym w Moskwie. Jest to pierwszy wyrok
w sprawie majowych zajść.

Sąd Rejonowy w Moskwie skazał w piątek Maksima Łuzianina na 4,5 roku łagru za udział w maju tego roku w "masowych rozruchach" na placu Bołotnym w Moskwie. Jest to pierwszy wyrok w sprawie majowych zajść.

W stan oskarżenia postawiono łącznie 18 osób. Wobec jednego uczestnika rozruchów, którego uznano za niepoczytalnego, prokuratura wystąpiła do sądu o skierowanie go na przymusowe leczenie psychiatryczne.

Większość oskarżonych ma poniżej 30 lat. Najmłodsza - 18-letnia Aleksandra Duchanina - przebywa w areszcie domowym. W stosunku do czterech osób sąd zastosował środek zapobiegawczy w postaci zakazu opuszczania miejsca zamieszkania. Pozostałych 12 nakazał aresztować.

36-letni Łuzianin, kulturysta i przedsiębiorca, był sądzony w trybie specjalnym, ponieważ przyznał się do zarzucanych czynów. Prokurator żądał dla niego 6,5 roku pozbawienia wolności. Pozostali oskarżeni nie przyznają się do winy. Grozi im do 10 lat więzienia.

Uzasadniając wyrok, sędzia Andriej Fiedin za okoliczności łagodzące uznał współpracę Łuzianina ze śledztwem i fakt, że ma on na utrzymaniu 15-letniego syna.

Łuzianinowi postawiono zarzut pobicia trzech policjantów: jednemu zerwał z głowy kask i zabrał pałkę, a następnie powalił na ziemię; drugiego najpierw chwycił za gardło, a później uderzył w głowę; w trzeciego rzucił kawałkiem asfaltu. Oskarżono go też o zniszczenie kilku przenośnych toalet.

Według rosyjskich mediów nie jest on związany z żadną partią bądź ruchem politycznym.

Adwokaci innych oskarżonych obawiają się, że po piątkowym wyroku prokuratura uzna fakt "masowych rozruchów" za udowodniony i niewymagający ponownego udowadniania w procesach pozostałych uczestników zajść na placu Bołotnym.

6 maja, w przededniu inauguracji prezydenta Władimira Putina, na placu Bołotnym, naprzeciwko Kremla, doszło do starć sił specjalnych policji OMON z opozycjonistami, którzy żądali odejścia Putina, a także przeprowadzenia w Rosji uczciwych wyborów prezydenckich i parlamentarnych.

Zdaniem niezależnych obserwatorów w manifestacji wzięło udział około 15 tys. osób. Organizatorzy liczbę uczestników akcji oszacowali na 20 tys. a policja - na 8 tys.

Ponad 450 osób zostało zatrzymanych, po obu stronach byli ranni. Wśród zatrzymanych znaleźli się m.in. lider radykalnego Frontu Lewicy Siergiej Udalcow oraz opozycyjny adwokat, bojownik z korupcją i bloger Aleksiej Nawalny.

Dwóm ostatnim nie postawiono żadnych zarzutów związanych z tamtymi wydarzeniami. Byli jednak przesłuchiwani w charakterze świadków. Obaj obawiają się, że to właśnie oni w ostatecznym rachunku zostaną uznani za głównych organizatorów majowych rozruchów.

W ocenie oficjalnego rzecznika praw człowieka Władimira Łukina majowych wydarzeń na placu Bołotnym nie można kwalifikować jako "masowe rozruchy". Jego zdaniem doszło wtedy jedynie do "pojedynczych starć". Łukin podkreślił zarazem, że po obu stronach były naruszenia: niektórzy obywatele atakowali policjantów, a ci z kolei nie stworzyli warunków, które umożliwiałyby protestującym wyjście z trudnej sytuacji, jaka tam powstała.

Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ mmp/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)