# dochodzi wypowiedź P.Tanajny #
05.10. Warszawa (PAP) - Skarbnik i księgowa Ruchu Poparcia Palikota przyznali w środę w sadzie, że stowarzyszenie miało niezapłacone wierzytelności. Zaprzeczali jednak, by istniała procedura płacenia tylko połowy należności.
W środę odbyło się trzecie posiedzenie Sądu Okręgowego w Warszawie, który rozpatrywał pozew w trybie wyborczym złożony przez Ruch Palikota przeciwko Pawłowi Tanajnie. Pozew dotyczy wypowiedzi Pawła Tanajny, w których zarzucał on RPP nieregulowanie zaległości finansowych. Według Ruchu, są one kłamstwem i oczerniają dobre imię partii.
Tanajno, który zeznawał jako ostatni, mówił przed sądem, że system płatności 50/50, jaki jego zdaniem działa w stowarzyszeniu, miał polegać, na wykorzystywaniu przez Ruch Poparcia Palikota firm, które świadczyły na jego rzecz usługi. Podkreślał, że chodziło o dążenie do odroczenia płatności, a następnie albo próby ich ograniczania, albo niepłacenia w ogóle.
Były działacz Ruchu nie był jednak w stanie wymienić nazw firm, które miały rzekomo paść ofiarami takiego procederu. Jak zaznaczył, były to firmy transportowe, hotelarskie, a także organizujące kongres Ruchu na początku roku w Katowicach.
Dodał, że dowiedział się też o firmach organizujących kampanie billboardowe na rzecz Ruchu, a także innych firmach wykonujących usługi związane z organizacją spotkań Palikota w terenie, które miały paść ofiarą takiego procederu.
"Potem pojawiły się informacje o wykorzystanych członkach stowarzyszenia, którzy pracowali w call center, którzy nie otrzymali umówionej zapłaty, lub organizujących jakieś drobne dostawy" - mówił Tanajno.
Według niego metodą działania Ruchu była zwłoka z płatnością, wyszukiwanie pozornych ułomności formalnych bądź nieprzyjmowanie faktur.
Tanajno opowiadał też o sytuacji jednej z firm, której właściciel otrzymał połowę zapłaty za swoją usługę, a po tym jak sprawa finansów stowarzyszenia stała się głośna, współpracownica Palikota miała się z nim skontaktować i zaproponować mu, że dostanie resztę, jeśli tylko nie będzie zeznawał w procesie. Tanajno twierdzi, że ów przedsiębiorca zgodził się na przekazanie dowodów na jego słowa.
Podkreślał, że nie należy do PO, w której był do 2006 r., ani do żadnej innej partii. Mówił, że chciał działać w Ruchu Palikota, bo odpowiadały mu hasła głoszone przez nowe ugrupowanie. Jednak szybko - jak mówił - okazało się, że deklaracje nijak się mają do rzeczywistości. "Janusz Palikot zbudował organizację wodzowską" - stwierdził.
Skarbnik stowarzyszenia Ruch Poparcia Palikota Maciej Mroczek twierdził, że sytuacja finansowa organizacji przedstawia się bardzo dobrze. Przyznał jednak, że Ruch jest w sporze finansowym z kilkoma firmami.
Potwierdził też, że jedna z firm wykonała usługi na rzecz RPP na początku roku, a zapłacono jej dopiero w ostatnich dniach. Stwierdził, że nie umie powiedzieć, co stało na przeszkodzie zapłacenia wcześniej.
Skarbnik mówił też, że Ruch podpisywał z wierzycielami porozumienia przedłużające termin spłaty zobowiązania. Zapewniał przy tym, że nie było zasady zaciągania zobowiązań z wiedzą, że nie zostaną zapłacone. Według niego, nie obowiązywała również zasada płacenia tylko połowy należności.
Podkreślał, że Janusz Palikot nigdy o niczym takim nie mówił, jak również nie wspominał o możliwości rozwiązania stowarzyszenia w razie gdyby nie udało się spłacić należności z dotacji budżetowej po wyborach.
Palikot - według jego zeznań - miał za to gwarantować swoim majątkiem za zobowiązania stowarzyszenia. Mroczek poinformował, że lider ruchu podpisał nawet weksle w tym celu, ale nie był w stanie podać ich wysokości. Jak zaznaczył, że lider RPP zasilił stowarzyszenie darowiznami na łączną kwotę ponad 1,3 mln zł.
Według Mroczka Andrzej Kawpis, który oskarża stowarzyszenie o niezapłacenie mu ponad 40 tys. za remont biura w Warszawie nie ma podstaw do roszczeń wobec RPP. Podkreślił, Że Kwapis zwrócił się o zapłatę należności mniej więcej dwa miesiące temu, a prace, w których brał udział zostały wykonane przez niego i innych wolontariuszy w październiku 2010.
Tanajno zeznawał natomiast, że prace wykonywane przez wolontariuszy pracujących od przypadku do przypadku, posuwały się bardzo powoli, a głównym "motorem" ciągnącym remont był Kwapis. Podkreślił, że widział jego korespondencję, w której prosi stowarzyszenie o zapłatę za prace.
"Było uzgodnione, że będzie pracował za pieniądze. On wykazał wielką wiarę w ruch i dlatego niedomagał się zapłaty wcześniej" - oświadczył. Gdy zaczął się domagać zapłaty Mroczek miał mu zaproponować, by 50 proc. było darowizną na stowarzyszenie, a resztę otrzyma przelewem.
Danuta Wójcik, która świadczy na rzecz Ruchu Poparcia Palikota usługi księgowe wypowiadając się o kondycji finansowej RPP powiedziała, że nie ma takiej sytuacji, żeby stowarzyszenie należało postawić w stan upadłości.
Wyjaśniała, że chodzi o to, że zobowiązania RPP nie są wyższe od kapitału stowarzyszenia. RPP do kapitału zalicza jednak również deklaracje wpłacenia darowizn złożone mu przez Palikota. Wójcik przyznała, że zdarzają się zobowiązania, które są już wymagalne (czyli powinny być spłacone), a nie zostały zapłacone. "Trudno w tej chwili powiedzieć jaka jest skala opóźnień" - przyznała.
Oświadczyła, że nie zdarzyło się, aby zapłacona była tylko połowa wartości faktury. Przyznała, że zdarza się jednak, iż faktury płacone są w częściach.
Potwierdziła, że stowarzyszenie ma gwarancje dotyczące pokrycia jego ewentualnych zobowiązań w formie deklaracji wpłacenia darowizn przez Palikota.
Księgowa przyznała, że widziała fakturę Kwapisa, jednak według niej, nie spełnia ona wymogów formalnych, bo brak na niej daty.
W poniedziałek sąd wysłuchał świadków wezwanych przez obrońcę Tanajno, którzy zeznawali, że Ruch nie płaci swoim kontrahentom. Sąd odroczył rozprawę do czwartku do godz. 9 rano. (PAP)
stk/ mok/ bk/