Gdy przyjechałem do Smoleńska 18 lat temu, było tu 15 katolików - powiedział PAP o. Ptolemeusz Kuczmik, proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w tym mieście w sobotę po mszy świętej.
Katolików początkowo było 15, 20. Tyle przychodziło na mszę świętą" - powiedział 45-letni ojciec Ptolemeusz, który pochodzi z Katowic.
Jak wyznaje, nie zamierzał zostawać w Smoleńsku tak długo. "Przyjechałem 18 lat temu tylko na dwa tygodnie, na Święta Wielkanocne".
Pytany, dlaczego został odpowiada: "Sam nie wiem. Czułem się jakoś potrzebny, chyba dlatego, że było tu tylko 15 osób".
Jak podkreśla, sprawowanie opieki duchowej w Smoleńsku wymaga wysiłku: "Tutaj trzeba ciężko pracować, żeby przychodzili ludzie, trzeba im coś dać, zaoferować".
O. Ptolemeusz, uważa, że tym, co zaofiarował swoim parafianom, była i jest Ewangelia i Słowo Boże. "Chyba tego tu ludzie potrzebują najbardziej. Jest głód Boga. Nie mieli go, bo religia była zabroniona. Religią był ateizm, komunizm, wszystkie ideologie bezbożne, w których nie było miejsca na Chrystusa. Jeśli człowiek nie wierzy, ma w sobie jakąś pustkę".
Parafia obejmuje również Katyń. "Jeżeli są groby katolików, to na mnie spoczywa obowiązek modlitwy za tych zmarłych (...). W Katyniu mamy kilka razy w roku takie stałe daty, kiedy odprawiamy tam mszę świętą - na przykład 10 kwietnia, 3 maja, w rocznicę poświęcenia cmentarza 28 lipca, 17 września (...)" - powiedział.
O. Ptolemeusz mówi, że kiedy zaczął posługę pasterską w Smoleńsku, w Katyniu stał pomnik. "Było wszystko ładnie uporządkowane, sprawiało dobre wrażenie, ale była jedna różnica: napis na pomniku brzmiał: +tu spoczywają polscy oficerowie zamordowani przez Niemców w 1941 roku+. Na początku lat 90-tych, jak Polacy przyjeżdżali, to zdrapywali ten napis i umieszczali prawidłowy". "Na grobie jednego z generałów stał betonowy słup i biegło ogrodzenie" - dodał.
O.Ptolemeusz czekał na polską delegację w Katyniu 10 kwietnia tego roku. "Byli nasi parafianie, ja miałem być koncelebrantem tej mszy świętej. Dostaliśmy tę straszną wiadomość. Ja się dowiedziałem, jako pierwszy chyba z księży, a później były już sms-y do ludzi" - mówi.
"Chyba wszyscy płakali. Mało było takich, którym by łza nie poleciała. Ja też płakałem" - wyznał.
Ojciec Ptolemeusz powiedział, że będzie także w Katyniu podczas niedzielnej pielgrzymki rodzin ofiar katastrofy, choć nie on będzie odprawiać mszę. "U nas (w parafii) będzie msza - o godzinie 9, 11 i 18. Podczas każdej będziemy się modlić także w tej intencji" - zapowiedział.
Sobotnia msza odbyła się w niewielkiej kaplicy obok dużego zamkniętego kościoła. O. Ptolemeusz mówi, że w 1952 roku został on przeznaczony na archiwa obwodowe. "Mamy nadzieję, że go odzyskamy, ale to trudna sprawa, bo budowa nowego budynku archiwum zaczęła się dopiero w tym roku" - mówi.
Zapytany o plany, o. Ptolemeusz mówi, że ich nie ma. "Jestem zakonnikiem i nic nie planuje. Dziś jestem, jutro może mnie nie być".
Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
hgt/