Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

UE: W kierunku wzmocnienia zarządzania gospodarczego

0
Podziel się:

Wśród ministrów finansów państw UE jest poparcie dla wzmocnienia
zarządzania gospodarczego, a KE już w lipcu przedstawi konkretne propozycje legislacyjne, m.in.
nowych sankcji i oceny projektów budżetów. Polska chce, by dotyczyły całej UE, a nie tylko
eurolandu.

Wśród ministrów finansów państw UE jest poparcie dla wzmocnienia zarządzania gospodarczego, a KE już w lipcu przedstawi konkretne propozycje legislacyjne, m.in. nowych sankcji i oceny projektów budżetów. Polska chce, by dotyczyły całej UE, a nie tylko eurolandu.

"Bardzo się cieszę, że zarówno na posiedzeniu Ekofin (ministrów finansów "27"), jak i w poniedziałek na spotkaniu grupy task force Hermana Van Rompuya wyrażono silne poparcie dla wzmocnienia zarządzania gospodarczego. Nie możemy przegapić tego momentu" - oświadczył komisarz ds. walutowych i gospodarczych Olli Rehn we wtorek na konferencji prasowej po posiedzeniu ministrów finansów UE w Luksemburgu.

Zapowiedział, że już w lipcu Komisja Europejska przedstawi szczegółowe propozycje legislacyjne m.in. sankcji i tego, jak wzmocnić prewencyjny charakter Paktu Stabilności i Wzrostu oraz zaakceptowanego już ogólnie pomysłu analizowania na poziomie UE projektów budżetów narodowych. Mówił, że są to propozycje, by wzmocnić dyscyplinę budżetową i zarządzenie gospodarcze dla państw UE, ale "zwłaszcza dla państw strefy euro, które mają wspólną politykę monetarną".

Na razie jedynie Francja otwarcie opowiada się za zacieśnianiem zarządzania gospodarczego tylko 16 państw strefy euro oraz jej instytucjonalizacją poprzez organizację co miesiąc posiedzeń eurogrupy na poziomie przywódców państw i stworzenie specjalnego sekretariatu. Pozostająca poza euro Polska zabiega, by to zarządzanie gospodarcze dotyczyło całej UE.

"My chcemy w jak najmniejszym stopniu zwiększać różnicę między strefą euro a resztą UE. I dlatego bardzo jasno mówiliśmy z kolegami ze Szwecji, że chcemy, by te reguły w maksymalnym stopniu dotyczyły całej UE" - powiedział polski minister finansów Jacek Rostowski. "Ale to nie znaczy, że nie będzie zasad tylko dla strefy euro, bo są niektóre rzeczy konieczne dla strefy euro w dużo większym stopniu niż dla innych" - przyznał. Jako przykład wskazał konieczność wzajemnej kontroli, by kraje eurolandu, nie mając możliwości zmian kursu euro, utrzymywały konkurencyjność gospodarki. "Każdy kraj powinien robić wszytko co może, by poprawić konkurencyjność, by ludziom żyło się lepiej i był większy wzrost gospodarczy" - powiedział. Tego elementu, jak dodał, dotychczas brakowało w ramach zarządzania gospodarczego strefą euro i należy go wprowadzić.

Opracowanie ram prawnych dla przyszłego zarządzania gospodarczego, którego potrzebę ujawniły ostatnie kłopoty strefy euro, to jeden z głównych tematów prac specjalnej grupy task force, kierowanej przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Choć w poniedziałek odbyło się dopiero drugie posiedzenie grupy, to zdaniem Rostowskiego osiągnięto już "zaskakująco duży i pozytywny poziom zgody w sprawie pięciu kierunków".

Mimo wcześniej zgłaszanych wątpliwości, ministrowie finansów zgodzili się na wczesną, dokonywaną co roku na wiosnę ocenę założeń budżetowych. "Rząd, który przedłoży projekt budżetu z wysokim deficytem, będzie musiał wytłumaczyć się przed partnerami. Jeśli to będzie działo się wiosną, to będzie jeszcze wystarczająco dużo czasu, by wprowadzić niezbędne poprawki przed ostatecznym budżetem" - powiedział Van Rompuy. Rehn zastrzegł, że "nie chodzi o ocenę każdej linii budżetowej, ale ogłoszonego projektu". "To, co interesuje KE, to szerokie ogólne założenia budżetowe i równowaga fiskalna" - dodał Rehn.

Rostowski podkreślił, że chodzi o przesyłanie KE "wieloletnich" planów. "Polska wyprzedza wiele innych krajów, bo od początku tego roku takie wieloletnie planowanie w formie zorganizowanej ma" - podkreślił.

Inny punkt zgody to wprowadzenie sankcji prewencyjnych, tak by wzmocnić przestrzeganie Paktu Stabilności i Wzrostu. Nowością jest położenie większego akcentu na kontrolowanie długu publicznego, który nie powinien przekraczać 60 proc. PKB. Obecna procedura nadmiernego deficytu miałaby być uruchamiana na wczesnym etapie dla krajów, których długi się nie zmniejszają. "To bardzo ważna rzecz: będzie większy akcent kładziony na znaczenie długu publicznego w relacji do PKB, a nie tylko na deficyt jak dotąd. To ważne dla wszystkich krajów naszego regionu i Polski, bo mamy znacznie niższą relację długu publicznego do PKB niż kraje Europy Zachodniej" - podkreślił Rostowski.

Wciąż nie ustalono natomiast natury nowych sankcji: czy mają być finansowe, czy polityczne - tu także propozycje ma przygotować do lipca KE. Dla Polski wzmocnienie sankcji jest "zupełnie nieodzowne", ale pod warunkiem absolutnym równego traktowania wszystkich krajów członkowskich. Czyli nie do przyjęcia będą sankcje np. w postaci ograniczenia tylko pewnych kategorii funduszy unijnych, np. z Funduszu Spójności, bo są to fundusze przewidziane tylko dla części biedniejszych państw UE. "Tu mamy pełne wsparcie w naszym regionie, ale też kilku państw Europy Zachodniej" - podkreślił minister.

Poparł zgłoszony przez Niemcy pomysł zabierania niesubordynowanemu i żyjącemu ponad stan krajowi prawa głosu w Radzie UE. "To dobre sankcje, bo jak powiedział minister Niemiec, kiedy kraj ma poważne kłopoty finansowe, to nie jest moment, by go dalej obciążać sankcjami finansowymi" - tłumaczył. Przyznał jednak, że jest to pomysł na dłuższą perspektywę, już po uzdrowieniu finansów publicznych w UE, bo teraz tylko Estonia i Szwecja nie mają otwartej procedury nadmiernego deficytu w UE i należałoby zabrać głos wszystkim innym. "Wątpię, czy wielkie potęgi, łącznie z Polską, chciałyby się na to zgodzić" - ironizował.

Ta sankcja zabierania głosu w Radzie UE wymagałaby zmiany unijnego traktatu, za czym opowiadała się kanclerz Angela Merkel. "Nie wykluczamy zgody Polski na zmianę traktatu w dłuższej perspektywie" - powiedział Rostowski.

Wielu polityków UE, jak szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, czy Herman Van Rompuy, pamiętających drogę przez mękę, jaką przeszła Europa, by ratyfikować Traktat z Lizbony, jest przeciwnych zmianom traktatowym, przynajmniej teraz. Poza tym zmiana traktatu zabiera wiele czasu, a wzmocnienie dyscypliny budżetowej i zarządzania gospodarczego jest - jak podkreślają dziś niemal wszyscy - potrzebne pilnie. Dlatego wśród polityków przeważa dążenie, by jak najwięcej zmian, na ile się da, wprowadzić w ramach tego, na co pozwala Traktat z Lizbony.

"To brak zarządzania gospodarczego spowodował obecne problemy: różnice budżetowe i konkurencyjności gospodarczej między krajami nie przestają rosnąć. Mamy unię monetarną z ogromnymi różnicami! To spowodowało grecki problem" - powiedział PAP we wtorek lider liberałów w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadt, były premier Belgii, od lat postulujący wzmocnienie zarządzania gospodarczego przynajmniej państw strefy euro. "To jest najpilniejsza sprawa dla strefy euro, ale oczywiście wolałbym dla całej UE, jeśli się da, bo to by zmniejszyło różnice konkurencyjności w UE i wzmocniło ogólnie europejską gospodarkę. Ale najważniejsze, by to było przeprowadzone metodą wspólnotową, czyli z Komisją Europejską w centrum" - wyjaśnił. Sprzeciwia się on podejściu międzyrządowemu, czyli takiemu, które preferuje prezydent Francji Nicolas Sarkozy.

Inga Czerny i Michał Kot (PAP)

icz/ kot/ mc/

zarządzanie
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)